Będzie więcej złych kredytów

- Banki zbudowały bufor kapitałowy, z którego mogą korzystać. Czy to robią czy nie, to już decyzja biznesowa, a nie nadzorcza - mówi Stanisław Kluza, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego

Publikacja: 04.01.2010 01:13

STANISŁAW KLUZA

STANISŁAW KLUZA

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

[b]"Rz":[/b] Szefowie niektórych banków już zapowiedzieli, że chcieliby wypłacić dywidendę z zysku za 2009 r. Co pan na to?

[b]Stanisław Kluza:[/b] Istnieje grupa banków, które mogłyby rozważyć wypłacenie dywidendy. Pozostaje tylko pytanie, jak duża ma ona być. Zależy nam na tym, aby polityka dywidendowa była spójna z planami banków. Tzn. jeżeli bank deklaruje, że zamierza w przyszłym roku się rozwijać, prowadzić akcję kredytową, to musi mieć kapitały, które pozwolą mu w bezpieczny sposób te plany zrealizować. Na pewno będziemy na ten temat rozmawiać z każdym bankiem z osobna. Jeśli bank jest na programie naprawczym albo zagraża mu spadek współczynnika wypłacalności poniżej 8 – 10 proc., to nie może być mowy o dywidendzie.

[wyimek]Banki zbudowały bufor kapitałowy, z którego mogą korzystać. Czy to robią czy nie, to już decyzja biznesowa, a nie nadzorcza[/wyimek]

[b]Ile banków jest zagrożonych wprowadzeniem programu naprawczego?[/b]

W pierwszych tygodniach stycznia będziemy dysponowali aktualnymi danymi na temat wyników banków za czwarty kwartał. Dla nas istotna jest trwała zdolność do generowania zysków, a nie pojedyncze zdarzenie lub decyzja, które miały negatywny wpływ na wynik. Jednocześnie może być bank, który jest na plusie dzięki pojedynczej transakcji. Będziemy sprawdzać, czy nie ma zagrożenia, że bank jest w długim terminie nierentowny. Wówczas na pewno przeanalizujemy, czy nie będzie dla niego korzystniejsze przyspieszenie procesu restrukturyzacji kosztów i dopasowania elementów strategii do możliwości.

[b]W Pekao SA zmieni się wkrótce prezes, ma także się zmienić struktura organizacyjna spółki, która pomniejszy znaczenie zarządu banku. Nadzór poprosił bank o wyjaśnienie tej sytuacji. Dostaliście już odpowiedź?[/b]

Interesują nas głównie nie tyle kwestie personalne, ile te dotyczące funkcjonowania organizacji, tzn. czy dojdzie do znaczących zmian w sposobie zarządzania instytucją, polityce kredytowej. Dla nadzoru kluczowe jest polskie prawo. Bank musi działać zgodnie z nim. Trzeba pamiętać, że zarząd banku w Polsce odpowiada za podejmowane decyzje zarówno w sensie cywilnym, administracyjnym, jak i karnym.

[b]Jak pan ocenia pomysł wprowadzenia w Pekao SA struktury z mocno wyodrębnionymi pionami biznesowymi, które de facto są nadzorowane przez menedżerów ze spółki matki?[/b]

W kryzysie, który mocno dotknął światowego sektora finansowego, te podmioty, które stosowały strukturę macierzową lub zbliżoną, doświadczyły większych problemów niż inne organizacje. Przykładem może być amerykański Citigroup czy europejski Fortis. Zdarza się, że mechanizm macierzowy opóźnia właściwą ocenę ryzyka w całej organizacji. W takim przypadku zasadniczą kwestią jest to, czy ten model biznesowy jest dobry. Bank Pekao SA powinien też wykazać, że zmiana w organizacji przyniesie korzyści dla inwestorów. Akcje banku są jednym z najczęściej kupowanych przez fundusze emerytalne walorów i ich wartość będzie miała wpływ na wysokość przyszłych emerytur. Nie bez znaczenia są też oświadczenia woli dotyczące funkcjonowania banku, które inwestorzy składali m.in. w procesie licencyjnym i później.

[b]Luigi Lovaglio (wiceprezes Pekao SA – red.) wymieniany jest jako jeden z kandydatów na szefa Pekao SA. Spełnia wymóg prawa, które nakazuje prezesom banków mówić po polsku. Czy nadzór nie byłby przeciwny, żeby obcokrajowiec kierował jednym z największych banków w Polsce?[/b]

Komisja przestrzega prawa. Wymogami stawianymi kandydatom na prezesów banku przez prawo bankowe są m.in. udowodniona znajomość języka polskiego czy rękojmia ostrożnego i stabilnego zarządzania bankiem.

[b]Banki cały czas bardzo selektywnie podchodzą do udzielania kredytów. Nie sądzi pan, że są zbyt ostrożne?[/b]

Cechą, która powinna charakteryzować każdą instytucję działającą w sektorze finansowym, jest pewna doza ostrożności i tej ostrożności bym bankom nie odradzał. Jednocześnie, zgodnie z naszą intencją, banki zbudowały bufor kapitałowy, z którego mogą korzystać. Czy to robią czy nie – to już decyzja biznesowa, a nie nadzorcza.

Obecnie współczynnik wypłacalności w sektorze wynosi ponad 13 proc., w ciągu kilkunastu miesięcy zwiększył się o 3 punkty procentowe. Przy kapitałach, jakimi dysponuje dziś sektor bankowy, jeden punkt procentowy wskaźnika wypłacalności pozwala na zwiększenie akcji kredytowej o kilkanaście miliardów złotych.

[b]Banki o miliardach złotych nowych kredytów nie mówią. Twierdzą natomiast, że przygotowywana przez nadzór rekomendacja T dotycząca wyliczania zdolności kredytowej klienta spowoduje, że będą udzielać o prawie jedną trzecią kredytów mniej. Nadzór stanie się hamulcowym akcji kredytowej?[/b]

Kilka razy prosiliśmy bankowców, żeby pokazali nam konkretne wyliczenia, analizy. Takich danych nie otrzymaliśmy. Rekomendacja T jest po to, żeby wyznaczyć dobre praktyki w zakresie rzetelnej oceny zdolności kredytowej, a tym samym zmniejszyć wartość złych kredytów, a nie kredytów w ogólne. Nadzór postuluje np., żeby bankowcy sprawdzali każdego klienta w bazie Biura Informacji Kredytowej, co powinno być standardem.

Nie będziemy też akceptować tego, że niektóre banki ograniczają akcję kredytową z powodów ekonomicznych, a oficjalnie uzasadniają decyzje pracami nad rekomendacją T, która przecież nie weszła jeszcze w życie. Należy zadać sobie też inne pytanie – jakie byłyby skutki – dla sektora, ale także społeczne – braku rekomendacji?

[b]Czy zgadza się pan z tymi, którzy mówią, że problem złych kredytów będzie w przyszłym roku malał?[/b]

Wskaźnik kredytów zagrożonych wynosi około 5 proc. Według mnie ta “naturalna równowaga” jest wyżej, w przedziale 5 – 10 proc. Oceniam, że w najbliższych miesiącach wartość kredytów zagrożonych będzie rosła. To zjawisko w żaden sposób jednak nie zagraża bezpieczeństwu i stabilności polskich banków.

[ramka][b]CV[/b]

Stanisław Kluza kieruje Komisją Nadzoru Finansowego od września 2006 r. Był podsekretarzem stanu i wiceministrem finansów w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza, ministrem finansów w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Pracował także w BGŻ: kierował zespołem analiz ekonomicznych, potem był głównym ekonomistą i doradcą prezesa.[/ramka]

[b]"Rz":[/b] Szefowie niektórych banków już zapowiedzieli, że chcieliby wypłacić dywidendę z zysku za 2009 r. Co pan na to?

[b]Stanisław Kluza:[/b] Istnieje grupa banków, które mogłyby rozważyć wypłacenie dywidendy. Pozostaje tylko pytanie, jak duża ma ona być. Zależy nam na tym, aby polityka dywidendowa była spójna z planami banków. Tzn. jeżeli bank deklaruje, że zamierza w przyszłym roku się rozwijać, prowadzić akcję kredytową, to musi mieć kapitały, które pozwolą mu w bezpieczny sposób te plany zrealizować. Na pewno będziemy na ten temat rozmawiać z każdym bankiem z osobna. Jeśli bank jest na programie naprawczym albo zagraża mu spadek współczynnika wypłacalności poniżej 8 – 10 proc., to nie może być mowy o dywidendzie.

Pozostało 87% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację