Polska wciąż stoi w miejscu

Dostrzegam dysproporcję między medialnymi doniesieniami a działaniami rządu. Sukcesy ministra finansów są bardziej ze sfery kreowania wyobrażeń niż konkretnych działań – mówi członek Rady Polityki Pieniężnej Prof. Jerzy Hausner

Publikacja: 02.03.2010 04:01

Polska wciąż stoi w miejscu

Foto: Fotorzepa, Danuta Matłoch Danuta Matłoch

[b]Rzeczpospolita: Gdy rozmawialiśmy późną wiosną prawie rok temu, szacował Pan wzrost gospodarczy na cały rok w granicach zera. Czy to co spotkało gospodarkę to w takim razie sukces?[/b]

Jerzy Hausner: Niewątpliwie okazałem się za pesymistą. Silniejszy wzrost niż przewidywałem wynikł z kilku czynników. Nie zawsze z ich wystąpienia należy być zadowolonym czy uspokojonym. Pomogła nam przede wszystkim renta zacofania. Udział polskiej gospodarki w wymianie międzynarodowej jest wyraźnie mniejszy niż tych państw, z którymi się porównujemy. A w związku z tym kryzys światowy dotknął nas odpowiednio mniej.

[wyimek]Pomogło nam przede wszystkim zacofanie naszej gospodarki[/wyimek]

Podobnie z relatywnie niższym poziomem kapitalizacji i monetyzacji polskiej gospodarki. W tym wymiarze „zacofanie” też nas osłoniło. Trochę pomogło nam również szczęście i gwałtowne obniżenie kursu złotego na przełomie 2008/2009. Eksporterzy przez to dodatkowo mniej ucierpieli. Trzecim istotnym czynnikiem było nakręcenie popytu konsumpcyjnego przez wejście w życie decyzji podjętych jeszcze przez rząd PiS o znaczącym zmniejszeniu obciążeń podatkowych. Tak zadziałało obniżenie stawek podatku dochodowego i składki rentowej. Gdy siadał eksport gospodarka dostała dodatkowego napędu w postaci popytu konsumpcyjnego.

[b]Niektóre decyzje wydawały się zatem nierozsądne, ale przejściowo zadziałały na korzyść?[/b]

Tak właśnie. Gdy patrzymy na gospodarkę, to z jednej strony szczycimy się wzrostem rzędu 1,7 proc. PKB, ale z drugiej strony na plecach mamy szybko rosnący dług publiczny. Wyższy wzrost jest dobry, ale to chwilowa przewaga. A nierównowaga finansowa to znacznie poważniejszy problem, który szybko i sam z siebie nie ustąpi. Zachowujemy się trochę tak jak ktoś kto ma kłopoty, ale mniejsze niż sąsiedzi, i dlatego wydaje mu się, że jest w dobrej sytuacji.

[wyimek]Miniony rok możemy zapisać na plus, ale kryzysu absolutnie nie mamy już z głowy[/wyimek]

Ogólnie obraz gospodarki rysuje się taki, że to nie pobojowisko, ale dryf rozwojowy. Czas nam ucieka, marnujemy zasoby i szanse. Polska mogłaby znacznie lepiej wykorzystywać swoje możliwości, ale tego nie robi. Na nas się nie zwraca uwagi, bo większe problemy mają Grecja, Hiszpania, Portugala, a nawet Irlandia. To nam psychologiczne pomaga, ale też rozleniwia. Jest więc tak, że rok miniony możemy zapisać na plus, ale kryzysu absolutnie nie mamy już z głowy.

[b]Spodziewa się Pan więc recesji?[/b]

Mamy przed sobą żmudną drogę. Po pierwsze ważne jest to, co się będzie działo w świecie. I tu nie należy spodziewać się wysokiego odbicia gospodarczego w krajach rozwiniętych, przede wszystkim u naszych największych partnerów gospodarczych. Ich zapotrzebowanie na nasze produkty nie będzie szybko rosło.

Najprawdopodobniej wiele krajów już wkrótce będzie zmuszonych zaostrzyć politykę monetarną, w związku z ich olbrzymim zadłużeniem finansów publicznych. To osłabi tam tendencje wzrostowe. Tak więc nasz eksport będzie nadal napotykał na problemy popytowe, w sytuacji gdy wartość złotego będzie się raczej umacniała. A w kraju – i to jest po drugie i kolejne - stymulacja finansowa związana z ekspansywną polityką fiskalną będzie słabła. Odezwą się z większą siłą problemy na rynku pracy. a to oznacza możliwość osłabienia popytu wewnętrznego. Mamy przed sobą wiele problemów i trudny rok.

[b]Jak mantra wraca problem nierównowagi finansowej, braku prywatyzacji, braku reform strukturalnych?[/b]

Jeśli minister finansów dzisiaj musi zająć się tym samym, czym się zajmowałem w latach 2003-2004 i na co wymyśliliśmy rozsądne koncepcje, przygotowaliśmy projekty rozwiązań ustawowych i za co ponieśliśmy konsekwencje polityczne, to oznacza, że te sześć – siedem lat bezpowrotnie straciliśmy. Nie mamy żadnych szans zająć się innymi poważnymi i narastającymi problemami, bo wciąż nie rozwiązujemy tych elementarnych.

[wyimek]Przez siedem lat nie rozwiązaliśmy naszych głównych problemów gospodarczych[/wyimek]

Część rozwiązań opracowanych i częściowo przyjętych z początku dekady zaniechano lub nawet odwrócono. Firmy znów borykają się z urzędniczą arbitralnością interpretacji przepisów prawa podatkowego, zamiast liberalizować - monopolizujemy sektor energetyczny, przez lata zaniechaliśmy prywatyzacji i utrwalamy złe zarządzania w sektorze publicznym.

Straciliśmy ten wektor w polityce gospodarczej, jakim było przyjęcie euro. Siedem lat temu zrobiliśmy wystarczająco wiele, by wyjść z tamtej fazy spowolnienia, ale na tyle połowicznie, że nie rozwiązaliśmy naszych głównych problemów gospodarczych. Nawet jeśli dzisiaj wyglądamy lepiej na mapie Europy, to jesteśmy pod wieloma względami w tym samym miejscu, co szereg lat temu.

[b]Rząd, a właściwie premier i minister finansów przedstawili Plan rozwoju i konsolidacji finansów publicznych.[/b]

Dostrzegam dysproporcję między medialną kreacją a działaniami rządu. Sukcesy ministra Jacka Rostowskiego są bardziej ze sfery kreowania wyobrażeń niż konkretnych działań. Eksperci nie mogą potraktować poważnie tzw. kotwicy wydatkowej, jeśli dotyczy tylko wydatków elastycznych. Propozycja Marka Belki sprzed lat była o wiele mocniejsza, a i tak okazała się niewystarczająca.

[wyimek]Nie chodzi o to, aby rząd naprawiał gospodarkę hurtowo, ale wybrał i rozwiązał kilka kluczowych spraw[/wyimek]

Niezbędne jest ograniczenie wydatków sztywnych i dostosowanie zobowiązań państwa do jego możliwości finansowych. Trzeba też poważnie rozważyć, choćby przejściowe, podniesienie podatków. Nie można w nieskończoność uciekać od prawdziwego i wydajnego podatku katastralnego. Niezbędne jest także włączenie ludności rolniczej do powszechnego sytemu fiskalnego. Może etapowo, ale jednak koniecznie.

Zapowiedzi kolejnych pomysłów będą coraz mniej skuteczne, jeśli nie będą podejmowane rzeczywiste działania. Samymi kolejnymi zapowiedziami wiarygodność ministra finansów nie jest już umacniana, co najwyżej testowana. Nie oczekuję przy tym ani od tego, ani od żadnego kolejnego rządu hurtowej naprawy gospodarki i finansów. Mądrość polega na tym by wybrać kilka kluczowych spraw i je rozwiązać, a w innych dziedzinach niczego nie psuć.

[b]Jak to?[/b]

Ostatnia dekada pokazała, że nie potrafimy przeprowadzić skutecznych reform ani wtedy gdy jest bardzo źle, ani wtedy gdy było dobrze w gospodarce. Wniosek z tego jest taki: nie należy wierzyć w hurtowe rozwiązanie polskich problemów, w wielki pakiet reformatorski. Nie możemy stale czekać na wybitnego przywódcę, odpowiedzialną większość polityczną, genialny plan, czy po raz kolejny uwierzyć w mit pierwszego roku po wyborach. To są mity, tak samo jak istnieje mit pierwszego Balcerowicza. Wtedy było możliwe i się udało. I chwała mu za to. Ale już „o drugim Balcerowiczu” nie pamiętamy. Rozwiązanie obecnych problemów gospodarczych nie jest na jeden zryw. To jest robota na wiele lat i wiele rządów, która polega na tym, aby każdy w kilku dziedzinach coś poważnego i na lata rozwiązał, a w innych nie cofał się.

[b]To bardzo gorzkie stwierdzenie dla kogoś kto swoim nazwiskiem opatrzył plan naprawy finansów publicznych. Jakie dzisiaj są trzy najbardziej pilne zmiany?[/b]

Gdybym miał dzisiaj szukać takich pilnych rozwiązań, to potrzebne są działania, które zredukują nadmierne zobowiązania finansowe państwa, rozwiążą syndrom sektora przedsiębiorstw państwowych i pobudzą innowacyjność w trójkącie edukacja, nauka i przedsiębiorczość. To pozwoli nam na modernizację gospodarki i silne podniesienie jej konkurencyjności.

[b]To wszystko?[/b]

Jeśli ktoś powie: ważna jest służba zdrowia, bo ona też generuje nasze zadłużenie, to zrozumiem. Istotne jest jednak byśmy wrócili do zaniechanych koncepcji wydłużenia wieku emerytalnego, uporządkowania systemu rentowego i emerytalnego, reformy KRUS.

[wyimek]Mamy szansę na dobrą pozycję w nowym pokryzysowym układzie sił gospodarczych[/wyimek]

Generalnie trzeba koniecznie zmniejszyć sztywne zobowiązania finansów publicznych wobec kolejnych kohort demograficznych. Nie trzeba wymyślać nowych rozwiązań, można z szuflad powyjmować poprzednio opracowane dokumenty. Przy tym, nie grozi nam gwałtowne załamanie, jeśli nie podejmiemy wysiłku dla rozwiązywania tych problemów, ale będziemy skazani na stopniowe psucie państwa i gospodarki, gnicie, które z czasem doprowadzi do sytuacji Grecji. I odwrotnie, jeśli sobie z tymi problemami poradzimy, to zajmiemy dobrą pozycję w nowym pokryzysowym układzie sił gospodarczych. Włączymy się do konkurencji.

[b]Co będzie działo się z kursem złotego w tym roku?[/b]

Nikt tego nie wie, to zależy od tego co się będzie działo w Polsce, ale też w naszym otoczeniu. Złoty raczej powinien się lekko umacniać. Ważne, aby nie był to proces zbyt szybki oraz aby wahania kursu nie były gwałtowne. To samo dotyczy wzrostu gospodarczego. Lepsze jest tempo 4 – 5 proc. PKB, ale przez szereg lat niż skoki pomiędzy 2 a 7 proc.

[b]A mamy szansę na to 4 – 4,5 proc. rocznie bez reform?[/b]

Nawet jeśli, to będziemy skazani na duże wahania tempa wzrostu, w tym okresowe silne spowolnienia.

[b]A w tym roku jaki będzie wzrost gospodarczy?[/b]

Zakładam, że wyższy niż ubiegłoroczny, ale moim zdaniem raczej niewiele wyższy, czyli rzędu 2,5 proc. PKB. To może ostrożna ocena, ale lepiej być ostrożnym.

[b]A jakiej spodziewa się Pan inflacji?[/b]

Tego też nikt do końca nie wie. Z prognozy NBP wynika, że w perspektywie sześciu miesięcy nie grozi nam odbicie inflacyjne. Teraz inflacja będzie spadała. Potem ta tendencja się odwróci, jak mocno – to znak zapytania, ale też pole dla polityki monetarnej.

[b]To jakie będziemy mieli na koniec roku stopy procentowe?[/b]

Tego też nikt nie wie…

[b]Ale Pan, jako członek Rady Polityki Pieniężnej powinien to lepiej wiedzieć od nas.[/b]

Rada to 10 osobowe gremium. Dzisiaj uważamy, że prawdopodobieństwo, że inflacja będzie wyższa lub niższa od celu inflacyjnego jest takie same. Kolejny raz spotkamy się z końcem marca, aby znów zastanowić się nad tym.

[b]Czy będzie Pan umiał spokojnie rozmawiać z prof. Zytą Gilowską? Macie Państwo za sobą burzliwe i emocjonalne publiczne debaty, głównie parlamentarne.[/b]

Z panią prof. Gilowską znamy się długo, kilkanaście lat. Często w akademickich debatach spieraliśmy się, ale to nie przeszkadzało nam uczestniczyć we wspólnych projektach i razem publikować swoje prace. I jestem przekonany, że teraz też potrafimy dobrze ułożyć współpracę. Tym bardziej, że w RPP koalicji i opozycji być nie może.

[ramka]Prof. dr hab. Jerzy Hausner, wykładowca Akademii Ekonomicznej w Krakowie, były wicepremier i minister gospodarki oraz pracy w rządach lewicy. Firmował swoim nazwiskiem plan naprawy finansów publicznych w roku 2003 (tzw. plan Hausnera). Jest członkiem Rady Polityki Pieniężnej wytypowanym przez Senat. [/ramka]

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką