Do portfela finansistów zajrzał „The Financial Times" i przekonał się, że pomimo światowego kryzysu zainicjowanego przez amerykańskie banki, właśnie ich szefowie zarobili w minionym roku najwięcej. Wśród sześciu najlepiej opłacalnych prezesów, czterech kieruje bankami w USA, a dwóch – w Europie.
Zarobek pierwszego na liście Johna Strumpfa z Wells Fargo wyniósł 21,3 mln dol. Kierowany przez niego bank w porę wycofał się ze spekulacji kredytami hipotecznymi i skupił na kredytach konsumpcyjnych, dzięki czemu miał zysk 12,3 mld dol. Do tego wykorzystał sytuację i wchłonął znajdujący się na granicy upadłości bank Wachovia, uzyskując dostęp do rynków wybrzeża atlantyckiego. Dziś Wells Fargo jest czwartym bankiem Ameryki (10 tys. oddziałów, 279 tys. pracowników). Trzy lata temu, gdy Strumpf obejmował fotel prezesa, zarobił 11,5 mln dol. Dwa lata temu – 9 mln dol.
Drugi na liście Brady Dougan z Credit Swisse jest najlepiej zarabiającym bankierem Europy (18,2 mln dol.). Kierowany przez niego bank także zaliczył kryzysowy rok do jednego z najbardziej udanych. Bank wydał na zarobki i bonusy dla zarządu 142 mln dol.
Od tej dwójki „ubożsi" okazali się Jamie Dimon (JP Morgan Chase, USA) – 16 mln dol. i Josef Ackermann (Deutsche Bank, Niemcy, drugi Europejczyk na liście) – 12,7 mln dol. Piąty – Lloyd Blankfein (Goldman Sachs, USA) jeszcze trzy lata temu był najlepiej opłacanym bankierem USA i globu z dochodami 70 mln dol. W kryzysie poważnie zbiedniał. Jego pobory wyniosły „tylko" 9,8 mln dol. James Gorman z Morgan Stanley zarobił zaś 8,1 mln dol.
Fred Cannon, analityk bankowy domu maklerskiego Keefe Bruyette & Woods, ocenił dla „The Guardian", że właśnie Wells Fargo i JP Morgan są teraz najmocniejszymi graczami na rynku kredytów. „Są bardzo silni w kredytach hipotecznych, ale unikają agresywnych produktów”.