Kurasz: Czekając na słabego franka

W czasie kryzysu Narodowy Bank Szwajcarii (SNB) mocno się Polsce przysłużył. De facto stał się drugim bankiem narodowym dla Polaków

Publikacja: 08.01.2013 19:49

Kurasz: Czekając na słabego franka

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Uratował ponad pół miliona naszych rodaków od płacenia wyższych rat za mieszkania i domy. Obniżył bowiem stopy procentowe do zera, co przy zmiennym oprocentowaniu zdecydowanej większości kredytów walutowych ograniczyło wzrost kosztów obsługi długu we frankach związany z osłabieniem złotego.

W kryzysie wszyscy chcieli mieć bezpieczną walutę w portfelach – czyli franka szwajcarskiego. Takie zachowanie spowodowało gwałtowne umocnienie się pieniądza Helwetów. Im jednak udało się wygrać z rynkiem, wykonując woltę. Po prostu administracyjnie ustanowił linię oporu przeciwko inwestorom, broniąc kursu franka na poziomie 1,2 za euro. To automatycznie spowodowało połączenie wahań kursu szwajcarskiej waluty z pieniądzem eurolandu. W konsekwencji zyskaliśmy również i my, bo frank kosztował wówczas nawet 4 złote, a dziś płaci się za niego około 3,5 złotego. Obecnie bankowcy z Zurychu niewiele więcej mogą zrobić, by nam ulżyć. Skoro jednak na dodatkową pomoc ze Szwajcarii nie ma już co liczyć, co jeszcze Polacy mogą zrobić, by płacić mniejsze raty za mieszkania?

Przede wszystkim warto skorzystać z dobrodziejstwa, jakie dał nam polski nadzór finansowy. Po prostu nie można dać naszym polskim bankom zarobić, warto poszukać oszczędności, omijając kosztowne spready – czyli kursy, po jakich raty w szwajcarskiej walucie na złote przeliczają banki. A więc płacić za swój kredyt kupionymi samodzielnie frankami.

W najtrudniejszej sytuacji są niestety ci, którzy zaciągnęli pożyczki w szwajcarskiej walucie w połowie 2008 roku, gdy kurs franka był rekordowo niski – w okolicach 2 zł. Im nie pomoże nawet zakup tańszych franków w kantorze. Mimo że prognozowanie kursów walut jest najbardziej tajemną ze sztuk w ekonomii, śmiało można zaryzykować tezę, że nie ma już szans na to, by złoty powrócił do tych poziomów. Niestety – to grupa ludzi, którzy w złym momencie zdecydowali się kupić mieszkanie.

Dla innych są lepsze wieści. Frank do złotego wprawdzie powoli, ale będzie się osłabiał. No i nieruchomości wciąż tanieją, może więc dziś warto poszukać okazji na rynku, ale zaciągając kredyt w złotych, a nie w ryzykownych obcych walutach.

Uratował ponad pół miliona naszych rodaków od płacenia wyższych rat za mieszkania i domy. Obniżył bowiem stopy procentowe do zera, co przy zmiennym oprocentowaniu zdecydowanej większości kredytów walutowych ograniczyło wzrost kosztów obsługi długu we frankach związany z osłabieniem złotego.

W kryzysie wszyscy chcieli mieć bezpieczną walutę w portfelach – czyli franka szwajcarskiego. Takie zachowanie spowodowało gwałtowne umocnienie się pieniądza Helwetów. Im jednak udało się wygrać z rynkiem, wykonując woltę. Po prostu administracyjnie ustanowił linię oporu przeciwko inwestorom, broniąc kursu franka na poziomie 1,2 za euro. To automatycznie spowodowało połączenie wahań kursu szwajcarskiej waluty z pieniądzem eurolandu. W konsekwencji zyskaliśmy również i my, bo frank kosztował wówczas nawet 4 złote, a dziś płaci się za niego około 3,5 złotego. Obecnie bankowcy z Zurychu niewiele więcej mogą zrobić, by nam ulżyć. Skoro jednak na dodatkową pomoc ze Szwajcarii nie ma już co liczyć, co jeszcze Polacy mogą zrobić, by płacić mniejsze raty za mieszkania?

Opinie Ekonomiczne
Handlowy wymiar suwerenności strategicznej Unii Europejskiej
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Czekanie na zmianę pogody
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Rząd sięgnie po trik PiS-u
Opinie Ekonomiczne
Piotr Mieczkowski: Polska w cieniu cyberkolonializmu
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: „Szóstka dla premiera”