Stacje benzynowe przy sklepach mają już 1,5 proc. rynku obrotu paliwami i ich udział rośnie. Im szybciej, tym większym się stają rywalem nie tylko dla niezależnych, mniejszych operatorów, ale i największych sieci, takich jak Orlen czy Lotos. We Francji, która przoduje w Europie pod względem liczby stacji przy sklepach, udało się im zagarnąć ponad 80 proc. rynku. Jednak – jak zauważają eksperci – zaraz po zdobyciu znaczącej pozycji zaczęły podnosić ceny. Dlatego Samoobrona, wzorując się na rozwiązaniach greckich, chciała nawet wprowadzić zakaz budowania stacji w odległości 200 metrów od granicy działki sklepu. Ustawa jednak nie powstała i stacje rozwijają się w najlepsze, a w biznes chcą wejść kolejne firmy.

Krystyna Wicińska prezes Federacji Pracodawców i Właścicieli Stacji Paliw

Stacje przy sklepach często sprzedają paliwo po cenach niższych niż hurtowe. My nie jesteśmy w stanie ich przebić, dlatego w Łodzi jedna z firm prowadzących kilka stacji od początku roku zanotowała stratę 150 tys. zł. Dla sieci handlowych stacja jest działalnością dodatkową – zarabiają głównie na sklepach, jest to dla nich po prostu rodzaj reklamy, a dla nas to podstawowy biznes. Dopóki nie powstanie kilka wiodących sieci i rynek się nie ustabilizuje, będziemy na przegranej pozycji. Operatorzy stacji niezależnych mają często podpisane długoterminowe umowy dzierżawy i nawet gdy mają straty, nie mogą się z interesu wycofać, bo grozi to dużymi karami.