Niezręczny marketing rosyjskiego Gazpromu

Aleksander Miedwiedew próbuje przedstawić projektowany gazociąg Nord Stream jako wzmocnienie bezpieczeństwa dostaw do Europy. Jest to niestety przewrotna teza – pisze były prezes PGNiG, ekspert branży gazowej

Publikacja: 09.01.2008 00:28

Red

Tekst Aleksandra Miedwiedewa, wiceprezesa zarządu Gazpromu i dyrektora generalnego Gazprom Exporta, opublikowany niedawno w „Rzeczpospolitej” odebrałem jako formę PR, który ma za zadanie zmienić, a na pewno poprawić wizerunek Gazpromu w polskim społeczeństwie. Rzecz normalna i zupełnie zrozumiała w świecie gospodarczym. Jednak moment wystąpienia Gazpromu z taką formą PR do polskich mediów uważam za nieco niezręczny z dwóch powodów:

– zapowiedzi Gazpromu istotnej podwyżki cen gazu dla odbiorców w całej Europie; 6,4 miliona odbiorców gazu w Polsce i tak będzie miało swoje zdanie, niezależnie od zabiegów medialnych.

– zniesienie embarga na import polskiego mięsa na rynek rosyjski. Ten krok dobitnie świadczy o pierwszeństwie kwestii politycznych w decyzjach Rosji. Jeśli w handlu mięsem racje handlowe i gospodarcze przegrywały z polityką, to co dopiero można powiedzieć o surowcach strategicznych, a więc między innymi o gazie ziemnym.

W procesie globalizacji światowej gospodarki tendencje są odmienne – obserwujemy proces prowadzący do prymatu racji gospodarczych nad kwestiami politycznymi. Gdyby wyłączyć państwa jawnie lub mniej jawnie wspierające terroryzm lub zarządzane w sposób totalitarny, to można powiedzieć, że transfery kapitału, wymiana technologii, wymiana gospodarcza i handel odbywają się w świecie w sposób wolnorynkowy i niezakłócony.

W polityce władz rosyjskich nie do końca widoczne jest zrozumienie dla tych procesów zachodzących w świecie. Działanie Rosji można określić jako jednokierunkowe – ekspansja na rynki zewnętrzne przy zamknięciu lub ograniczaniu dostępu do swoich surowców czy rynku wewnętrznego. Unia Europejska zdołała już zauważyć groźbę takiej polityki Rosji dla liberalizacji europejskiego rynku energii.

Strategia Unii Europejskiej na rzecz liberalizacji rynku energii powinna również uwzględniać inicjatywy Polski na rzecz europejskiego solidaryzmu w zakresie wspólnej polityki energetycznej

W przygotowywanym obecnie trzecim pakiecie regulacyjnym będzie forsować rozdzielenie własnościowe firm zajmujących się wytwarzaniem, wydobyciem, przesyłem, dystrybucją i obrotem nośnikami energii. Utrudni to, a nawet wręcz uniemożliwi strukturom koncernowym przejmowanie nowych rynków.

Zapewne te działania Unii Europejskiej spotkają się ze zdecydowanym sprzeciwem niektórych koncernów europejskich mających status monopolistów. Taki sprzeciw w znaczący sposób będzie wspierał rosyjski monopolista Gazprom.

Plany Unii Europejskiej liberalizacji rynku energii powinny również uwzględniać inicjatywy Polski na rzecz europejskiego solidaryzmu w zakresie wspólnej polityki energetycznej. A już na pewno skoordynować działania poszczególnych krajów na rzecz bezpieczeństwa zaopatrzenia w surowce energetyczne.

Unia Europejska nie może nadal tolerować zapisu w zasadach polityki zagranicznej Rosji, że dostawa surowców energetycznych jest elementem tej polityki. Tolerowanie go przez UE prowadzi do sytuacji, że Gazprom w „imieniu” Rosji prowadzi w układzie bilateralnym politykę wobec poszczególnych krajów Unii Europejskiej.

Tekst Aleksandra Miedwiediewa próbuje przedstawić projektowany gazociąg Nord Stream jako wzmocnienie bezpieczeństwa dostaw do Europy jako całości. Jest to niestety przewrotna teza. Unia Europejska posiada bezpośrednią granicę z Rosją poprzez granice Łotwy i Estonii. Trasa gazociągu przez te dwa kraje oraz Litwę i Polskę i dalej na zachód Europy to rozwiązanie problemów z tranzytem gazu przez Białoruś i Ukrainę. Problemów, które co roku wzbudzają emocje w Europie – ciągłości zaopatrzenia w gaz uzależnionego od efektów negocjacji Rosji z Białorusią i Ukrainą dotyczących cen gazu oraz stawek za jego przesył do „Europy jako całości”.

Jednak w tym przypadku nie można winić Gazpromu za lansowanie gazociągu Nord Stream. Firma, która chce pewnie i bezpiecznie dostarczać gaz do odbiorcy, winna zdywersyfikować drogi jego transportu. Rzecz oczywista i wynikać może tylko ze strategii tej firmy.

Niezrozumiałe jest jednak stanowisko Unii Europejskiej, która widzi możliwość włączenia się w finansowanie tego gazociągu, mając możliwość rozważenia alternatywnej trasy dla Nord Stream. Trasy, która uwzględni interesy nowych krajów Unii Europejskiej, a więc Litwy, Łotwy, Estonii i Polski.

Możemy się więc spotkać z zaprzeczeniem idei solidaryzmu w polityce energetycznej Unii Europejskiej w imię interesów niektórych koncernów energetycznych Europy, które przystąpiły lub mają zamiar przystąpić do projektu Nord Stream. To by świadczyło o braku suwerenności w prowadzeniu polityki przez Unię Europejską i uleganiu określonemu lobby energetycznemu.

Aleksander Miedwiediew w swoim liście podnosi również kwestie związane z rozbudową gazociągu Jamał – Europa oraz funkcjonowaniem EuRoPol Gazu SA. Trudno się odnieść do poszczególnych kwestii poruszonych w tym liście i odnoszących się do tego projektu.

Tych spornych kwestii na linii Rosja – Polska była już niezliczona ilość i to różnych w różnych okresach czasu. Rozumiem, że aktualnie przedmiotem sporu jest sprawa zbyt wysokiej taryfy za tranzyt gazu przez terytorium Polski.

Spróbuję jednak odnieść się do kwestii zasadniczej dla funkcjonowania EuRoPol Gazu. Firma ta została utworzona na mocy porozumienia rządów Rosji i Polski jako wspólne przedsięwzięcie.

Już w tym momencie została obarczona „grzechem pierworodnym” – decyzja polityczna w kwestii gospodarczej. Każdy ekspert gospodarczy stwierdzi, że najbardziej nieefektywną firmą jest przedsiębiorstwo państwowe zwane jednoosobową spółką Skarbu Państwa.

W przypadku EuRoPol Gazu mamy właściwie do czynienia z „dwuosobową spółką dwóch skarbów państwa”.

Jeśli w skład zarządu spółki EuRoPol Gaz wchodzi po dwóch przedstawicieli strony polskiej oraz rosyjskiej, to właściwie czyje interesy ma reprezentować zarząd?

W takiej sytuacji na pewno nie będą to interesy spółki. A wypadkową tych różnych interesów akcjonariuszy jest sytuacja patowa w zarządzaniu, z jaką mamy do czynienia już od kilku lat.

Tak więc tych spornych kwestii w funkcjonowaniu będzie jeszcze wiele i będą się wpisywać w historię EuRoPol Gazu przynajmniej do 2023 roku, czyli do czasu zakończenia obowiązującego kontaktu na dostawy gazu gazociągiem Jamał.

Tekst Aleksandra Miedwiedewa, wiceprezesa zarządu Gazpromu i dyrektora generalnego Gazprom Exporta, opublikowany niedawno w „Rzeczpospolitej” odebrałem jako formę PR, który ma za zadanie zmienić, a na pewno poprawić wizerunek Gazpromu w polskim społeczeństwie. Rzecz normalna i zupełnie zrozumiała w świecie gospodarczym. Jednak moment wystąpienia Gazpromu z taką formą PR do polskich mediów uważam za nieco niezręczny z dwóch powodów:

– zapowiedzi Gazpromu istotnej podwyżki cen gazu dla odbiorców w całej Europie; 6,4 miliona odbiorców gazu w Polsce i tak będzie miało swoje zdanie, niezależnie od zabiegów medialnych.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację