Euro przyczyniło się do recesji, bo rząd popełnił błędy

- Budownictwo mieszkaniowe do niedawna stanowiło aż 14 proc. produktu narodowego brutto Irlandii. Gwałtowny spadek cen domów doprowadził do spadku inwestycji, co pociągnęło gospodarkę - mówi John Fitzgerald, wiceprezes Irlandzkiego Stowarzyszenia Ekonomistów, badacz instytutu ESRI w Dublinie

Publikacja: 05.07.2008 03:32

Euro przyczyniło się do recesji, bo rząd popełnił błędy

Foto: Archiwum

RZ: Czy Irlandia wkracza w okres recesji?

John Fitzgerald:

Tak. W pierwszym kwartale produkt krajowy brutto się obniżył i oczekujemy, że w całym 2008 r. spadek wyniesie ok. 0,4 proc. Dopiero w przyszłym roku nastąpi nieznaczne ożywienie i jest szansa, że w 2010 r. wzrost będzie już silniejszy.

Skąd recesja w kraju, który do tej pory rozwijał się tak szybko?

To wynik pęknięcia bańki cenowej na rynku budowlanym. Gdyby popatrzeć na eksport i konsumpcję, to wzrost gospodarczy byłby nieznacznie dodatni. Ale budownictwo mieszkaniowe do niedawna stanowiło aż 14 proc. produktu narodowego brutto Irlandii, podczas gdy w innych krajach strefy euro poziom ten często nie przekracza 5 proc. Gwałtowny spadek cen domów doprowadził do spadku inwestycji, co pociągnęło gospodarkę. Te problemy przełożyły się oczywiście na inne sektory.

Skąd tak duży udział budownictwa w PKB?

Przyczyną jest strukturalny brak mieszkań. Wielu młodych Irlandczyków mieszka ze swoimi rodzicami, często – co jest rzadko spotykane np. w Niemczech – młodzi ludzie wspólnie wynajmują lub kupują mieszkanie. Irlandia jest stosunkowo młodym społeczeństwem, dlatego mniej mieszkań opróżnia się wskutek śmierci mieszkańców niż w bardziej starzejących się społeczeństwach. Podobna sytuacja występuje w Polsce czy Hiszpanii. Dlatego myślę, że nawet po okresie recesji na rynku mieszkaniowym w tych krajach ponowie powróci wzrost cen.

Czy bańka cenowa na rynku budowlanym nie jest wynikiem spadku stóp procentowych po wstąpieniu do strefy euro?

Oczywiście, że w znacznej mierze tak. Obniżenie stóp procentowych po przyjęciu euro sprzyjało powstaniu bańki.

Czy w takim razie wejście do strefy euro nie było błędem?

Nie, wręcz przeciwnie. Bilans korzyści i kosztów przyjęcia euro jest zdecydowanie pozytywny. Przede wszystkim chodzi o ułatwienie dostępu do kapitału. Wielu ludzi dzięki temu mogło kupić mieszkania. Gdyby nie euro, stopy procentowe w Irlandii musiałyby pod koniec lat 90. mocno wzrosnąć, co zatrzymałoby boom gospodarczy. Masowe zadłużanie się w zagranicznych walutach, jak to ma miejsce obecnie w niektórych krajach Europy Środkowej, grozi kryzysem walutowym. Wprowadzenie euro znosi takie ryzyko i obniża stopy procentowe. Problem leży gdzie indziej. W momencie kiedy kraj przestaje mieć wpływ na stopy procentowe, powinien używać polityki fiskalnej do wpływania na koniunkturę. Rząd powinien był wprowadzić większe podatki od nieruchomości, aby zapobiec bańce spekulacyjnej. Wielu osobom by się to nie spodobało, ale dzięki temu spowolnienie gospodarcze byłoby bardziej łagodne. To jest też bardzo ważne przesłanie dla Polski i innych krajów, które chcą wejść do strefy euro – nie można dopuścić do powstania bańki spekulacyjnej na rynku nieruchomości.

Ten kryzys to wina złej polityki?

W pewnej mierze tak.

I koniec irlandzkiego cudu gospodarczego?

Myślę, że wzrost rzędu 7 – 8 proc. rocznie jest już niemożliwy. Ale z naszych szacunków wynika, że Irlandia ma potencjał, by jeszcze przez wiele lat rozwijać się w tempie ok. 3 – 3,5 proc. To wciąż szybciej niż średnia dla krajów strefy euro.

Wróćmy do starych czasów. Gdzie leżało źródło cudu Irlandii? Czy szybki wzrost to był po prostu efekt doganiania krajów rozwiniętych czy też przyczyna leżała w polityce rządu?

Myślę, że w znacznej mierze był to efekt doganiania. Irlandia przez bardzo długi okres była biednym krajem, tak jak Polska. Tyle że w Polsce to Związek Radziecki narzucił niewydolny system gospodarczy, Irlandczycy zaś sami wpędzili się w problemy. W latach 50. inne kraje zaczęły liberalizować handel zagraniczny, a Irlandia pozostała w tyle. Pod koniec lat 70. rząd masowo zadłużał się i wydawał pieniądze na nietrafione inwestycje. Wyjście z tego kryzysu trwało ponad dekadę. Dopiero w latach 90. nastąpił prawdziwy boom gospodarczy. Ale był to też efekt nastawienia na inwestycje zagraniczne, które odegrały ogromną rolę w Irlandii.

Mówi się w Polsce, że Irlandia to symbol sukcesu dzięki obniżaniu podatków. Czy tak?

W Irlandii niskie podatki dla przedsiębiorstw wprowadzono już w latach 60. Boom nastąpił w latach 90. Nie wydaje mi się, żeby rządy chciały podejmować decyzje podatkowe z perspektywą 30 lat. Klucz do sukcesu to bezpośrednie inwestycje zagraniczne.

Jak przyciągaliście takich inwestorów?

Od lat 90. wszystkie kolejne rządy były zaangażowane w przyciąganie zagranicznych koncernów. Inwestorzy mogli mieć pewność, że bez względu na zmianę władz ten kierunek zostanie podtrzymany. Stworzono jedną agencję, która bardzo szybko załatwiała wszelkie formalności związane z inwestycjami. Czas od zatwierdzenia planu do wybudowania fabryki został maksymalnie skrócony. Najważniejszym czynnikiem dla inwestorów była niewątpliwie obecność wykształconych pracowników. Umiejętności są najważniejsze. W ciągu ostatnich 20 lat gwałtownie wzrosła liczba ludzi decydujących się na wyższe wykształcenie. To może być uniwersytet, politechnika, ale też różnego rodzaju studia, które rozwijają konkretne umiejętności, np. laboratoryjne.

Jaka była rola reformy finansów publicznych?

To była bardzo ważna sprawa. Jak wspomniałem, pod koniec lat 70. Irlandia bardzo się zadłużyła. To doprowadziło kraj do stagnacji gospodarczej, z której wychodził przez dekadę. Rząd musiał ciąć wydatki, oszczędzać, żeby poradzić sobie z zadłużeniem.

Więcej informacji o gospodarce Irlandii

www.esri.ie

RZ: Czy Irlandia wkracza w okres recesji?

John Fitzgerald:

Pozostało 99% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację