Spadły obroty, bariera miliarda stała się poziomem marzeń, a inwestorzy indywidualni wyprzedawali akcje i umarzali jednostki uczestnictwa w funduszach. Podobną sytuację obserwujemy na rynkach niemal całego świata i nawet ropa, najbardziej modne aktywo ostatnich kwartałów, doświadczyła silnej korekty. Wskaźniki ekonomiczne nie rozpieszczały, oczekiwania analityków zeszły do dawno nieobserwowanych minimów, a same dane okazują się jeszcze słabsze. Jednym słowem: bessa.
Na tym tle weekendowe wypowiedzi Henry’ego Paulsona nie wniosły nic nowego do obrazu rynku. Wprawdzie sekretarz skarbu USA potwierdził, iż amerykańskiej ekonomii będą potrzebne jeszcze miesiące do powrotu na ścieżkę wzrostu, ale problemy są pod kontrolą, a system bankowy jest bezpieczny i zdrowy. Zazwyczaj w takich momentach, kiedy nikt się nie przejmuje tego rodzaju wypowiedziami, a nagromadzenie złych informacji sięga zenitu, bardzo łatwo o chwilowe odwrócenie koniunktury, co bezwzględnie wykorzystali także nasi inwestorzy.
Aby potwierdzić ten stan „beznadziejności”, można było np. przejrzeć przygotowywane przez serwis Bloomberg zestawienia oczekiwań dotyczących kwartalnych wyników spółek w USA. O ile w kwietniu oczekiwano, że wyniki spółek wchodzących w skład głównego indeksu S&P 500 za II kwartał spadną o 5,5 proc., to już w maju oczekiwana zniżka wynosiła -8 proc. Kolejne tygodnie przyniosły dalszy wzrost pesymizmu, na koniec czerwca oczekiwano wyników na poziomie -10,5 proc., a opublikowane w ubiegły piątek zestawienie mogło wystraszyć największych optymistów spadkiem o ponad 15 proc. Na szczęście taki pesymizm zazwyczaj nie znajduje odzwierciedlenia w rzeczywistości. Raporty kwartalne Citigroup i JP Morgan, które ogłosiły dużo lepsze od oczekiwań wyniki, odwróciły nastroje i kursy akcji wszystkich instytucji finansowych poszybowały w górę. Co ciekawe, nawet wyniki gorsze od oczekiwań nie były w stanie zgasić płomyczka nadziei. Słabsze wyniki Google’a, Microsoftu i Merrill Lynch wprawdzie nie pomogły ich kursom, jednak nie spowodowały załamania na szerszym rynku.
Podobnie sytuacja wygląda w kraju. Ogłoszono niższą od oczekiwań dynamikę produkcji przemysłowej. Odnotowano słabsze odczyty indeksów koniunkturalnych oraz przyrostu nowych miejsc pracy, jednak chętnych do kupna akcji przed publikacją kwartalnych wyników przybywa. Czyżby inwestorzy przypomnieli sobie o summer rally?