Żaden z telekomunikacyjnych konkurentów w równie brutalny i efektywny sposób nie odbierał rynku największemu operatorowi Telekomunikacji Polskiej, co Tele2. Ale przecież Piotr Nesterowicz, szef tej firmy przez ostatnie cztery lata, prochu nie wymyślił. Wdrażał po prostu szwedzki model.
Ukończył zarządzanie na Uniwersytecie Wrocławskim. Na tejże uczelni obronił też pracę doktorską, po czym na wiele lat związał się z firmą doradczą McKinsey. Pracował głównie dla branży bankowej i telekomunikacyjnej.
W 2004 r. zdecydował się na przejście do biznesu. I to od razu do Tele2, największego rywala jednego ze swoich najpoważniejszych dotąd klientów – TP. McKinsey zasilił zresztą nie tylko Tele2, bo niedługo potem z firmy doradczej do zarządu Netii odszedł Piotr Czapski.Piotr Nesterowicz zastąpił w Tele2 na stanowisku dyrektora generalnego (formalnie zarząd tworzą sami Szwedzi) Frederika de Lerignon, którego korporacja odwołała do Szwecji. De Lerignon położył podwaliny pod rozwój biznesu Tele2 w Polsce. Ostatni pełny rok zarządzania spółką zakończył z 42 mln zł przychodów, ale już w 2004 r. Tele2 podniosło wpływy prawie sześciokrotnie. Wreszcie udało się zmusić do współpracy TP. Każda nowa umowa powodowała lawinowy wzrost przychodów, bo Tele2 potrafiło skutecznie sprzedawać, oferując klientom niższe ceny na te same co TP usługi.
Żeby zatrzymać klientów, TP również musiała obniżać ceny. Traciła więc i abonentów, i przychody. Tele2 przetarło szlaki dla Polkomtelu, Telefonii Dialog czy Netii, które także starają się uszczknąć coś dla siebie od TP.Dlatego Piotr Nesterowicz nie budzi ciepłych uczuć przy ul. Twardej 18 w Warszawie, gdzie mieści się siedziba narodowego operatora. Cieszyły tam potknięcia Tele2.
Najpierw okazało się, że akwizytorzy firmy podszywają się pod pracowników TP. Potem TVN pokazała, w jaki sposób telesprzedaż szwedzkiego operatora wciska klientom umowy. Tak działo się zresztą nie tylko w Polsce, bo podobna afera swego czasu wybuchła także w Wielkiej Brytanii.