Kryzys, w tym rosnący spadek zaufania do instytucji finansowych, daleki jest od zakończenia. A to ze względu m.in. na to, że zaczyna obejmować towarzystwa i instytucje ubezpieczeniowe, np. AIG, które ubezpieczały większość wysoko ryzykownych transakcji banków inwestycyjnych, takich jak Lehman czy ML.
Globalizacja rynków finansowych i globalizacja gospodarki powodują, że kryzys w USA rozprzestrzenia się na inne rynki, a w Polsce przejawia gwałtowną przeceną akcji na początku tego tygodnia. Ciekawa jest reakcja i działania władz federalnych w stosunku do zagrożonych instytucji. Fed pomógł JP Morgan w uratowaniu poprzez przejęcie banku Bear Stearns, ale nie zdecydował się już na taką pomoc dla Barclays, by uratować Lehman Brothers. Gdyby nie BoA, bankructwo ogłosiłby Merrill Lynch mimo nacjonalizacji Fannie Mae, giganta na rynku kredytów hipotecznych.
Wyraźnie widać, że władze federalne zdecydowały się odciąć pępowinę z dolarami dla sektora finansowego i postawiły na działanie sił rynkowych (a nie obciążanie podatników), mimo że kryzys w sektorze spowoduje utratę, jak się oblicza, ok. 100 tys. miejsc pracy.
Twarde działania władz powinny dać przykład i pożywkę dla działania w Polsce, gdzie istnieją branże, do których państwo – czyli my, podatnicy – regularnie dopłaca.
Pierwszą taką branżą jest rolnictwo i system emerytalny rolników w postaci osławionej KRUS. Kosztuje on społeczeństwo 15 – 16 mld zł rocznie, a PSL broni go przed reformą z czysto koniunkturalnych i politycznych względów. Drugą – przemysł stoczniowy, w który wpompowano kilka miliardów, by ostatnio dołożyć jeszcze 1,2 mld.Skoro na świecie dla wielkości produkcji naszych stoczni potrzeba 1,5 – 2 tys. wykwalifikowanych pracowników, a u nas zatrudnia się 8 – 10 tys. osób, to nic dziwnego, że stocznie przynoszą i będą przynosić straty.