Kryzys zmienia sektor bankowy

- Postępuje nacjonalizacja banków – ostrzega Wojciech Kostrzewa, prezes grupy ITI

Publikacja: 12.02.2009 02:59

Wojciech Kostrzewa

Wojciech Kostrzewa

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys

[b]RZ: Wierzy pan w to, co napisał „Die Welt”, że spadek kursu walut może spowodować w Czechach, Polsce i na Węgrzech prawdziwy krach?[/b]

[wyimek]Instytucje finansowe na świecie wrócą do źródeł, czyli do konserwatywnej polityki kredytowej [/wyimek]

[b]Wojciech Kostrzewa:[/b] To są takie sensacyjne przepowiednie. Niektórzy ekonomiści ekscytują się faktem, że w odróżnieniu od państw Europy Zachodniej w naszym regionie część kredytów jest pobierana w walutach obcych. Stanowi to ryzyko dodatkowe, ale analitycy trochę przeceniają znaczenie tego zjawiska. Nawet przy tak tanim złotym, jak dzisiaj, wszyscy, którzy brali kredyty we frankach czy w euro dwa – trzy lata temu, już zarobili. Mają na tyle dużo luzu finansowego, że wytrzymają i te wahania, szczególnie, jeśli mają długoterminowe kredyty. Mamy teraz na rynku licytowanie się w nierealistycznych, czarnych scenariuszach: przewiduje się euro za 6 zł, a może za 7 zł. Można spytać, dlaczego nie za 10 zł – teoretycznie wszystko jest przecież możliwe.

[b]Ale słaby złoty to także problem dla państwa, które jest zadłużone w euro.[/b]

Tak. Polska jest emitentem euroobligacji, ma spory portfel, ale tak długo, jak zachowamy dobry rating i możliwość odnawiania tego długu, jest to problem bardziej bilansu niż bieżących płatności. Wydaje mi się też, że już niedługo wrócimy do tego naturalnego przedziału wartości złotego, tzn. 3,7 – 4,3 zł za euro.

[b]A jak pana zdaniem polskie instytucje finansowe są przygotowane na obecny kryzys finansowy? [/b]

Są w dobrej formie. Nie miały toksycznych aktywów, choć po upadku Lehman Brothers odczuły nagły brak dostępu do międzynarodowego rynku bankowego. Są jednak w zupełnie innej sytuacji niż banki w Rosji czy na Ukrainie, bo są częścią międzynarodowych grup finansowych i jeśli chodzi o zaopatrzenie w euro czy franki, dostały wsparcie z firm matek. Do zaostrzania kryteriów kredytowych doszłoby w Polsce niezależnie od formy własności banków. Bank zarządza nieswoim pieniędzmi i ma dbać o to, aby zamieniając depozyty na kredyty, móc zwrócić depozyt i zapłacić jego właścicielowi odsetki. W naszym własnym interesie jest więc, by jego kryteria były ostrożne.

[b]

Jakie jest największe wyzwanie dla regulatorów na świecie?[/b]

W jaki sposób nie dopuścić na rynku banków do nacjonalizacji zysków i internacjonalizacji strat. Postępująca nacjonalizacja sektora bankowego może doprowadzić do sytuacji, w której banki sprywatyzowane w latach 90. staną się państwowe. I wcale nie będą należały do państwa polskiego, ale np. niemieckiego, amerykańskiego czy też włoskiego. Najbardziej spektakularną historią nacjonalizacji jest historia obecnego również w Polsce Fortis Banku i być może to nie koniec. To, w jaki sposób uniknąć bankowego protekcjonizmu, jest wyzwaniem dla nadzoru instytucji finansowych, ministra finansów i ministra spraw zagranicznych. W Unii już trwa polityczna dyskusja na temat tego, co powinno być priorytetem banku, który otrzymał miliardy z państwowej kasy. Czy powinien nacjonalizować tę pomoc i wydawać przede wszystkim w danym państwie czy też funkcjonować zgodnie z logiką rynku, czyli wydawać pieniądze tam, gdzie ma szanse osiągnąć z tego największy zysk? Wtedy inwestowałby właśnie tam, gdzie gospodarka ma się jeszcze dobrze, czyli np. w Polsce, Czechach czy na Słowacji.

[b]

Ale czy znacjonalizowane banki nie będą potężniejsze od tych prywatnych?[/b]

Tak. Pojawi się też wtedy naturalna pokusa, by wykorzystać wstrzyknięcie kapitału przez państwo do banków tak, aby w kryzysie wzmocnić narodowy system bankowy lub też narodową gospodarkę, np. może przez ekspansję. A będziemy mieli fatalnego właściciela, bo państwo wcale nie jest zarządcą lepszym. W Niemczech landesbanki były od lat najgorzej zarządzane w całym niemieckim systemie bankowym. To wyzwanie, co zrobić, aby państwo, kiedy tylko nastaną odpowiednie warunki – jak najszybciej się z banków wycofało. Kryzys zmieni oblicze całego systemu bankowego. Oznacza powrót do źródeł, do konserwatywnej polityki kredytowej i wymusi zupełnie inny model biznesowy.

[i]Wojciech Kostrzewa w latach 1998-2004 był prezesem BRE Banku[/i]

[b]RZ: Wierzy pan w to, co napisał „Die Welt”, że spadek kursu walut może spowodować w Czechach, Polsce i na Węgrzech prawdziwy krach?[/b]

[wyimek]Instytucje finansowe na świecie wrócą do źródeł, czyli do konserwatywnej polityki kredytowej [/wyimek]

Pozostało 94% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację