Brytyjczyk kieruje drugim koncernem farmaceutycznym świata od 21 maja ubiegłego roku. W tym czasie zdążył już zszokować branżę, kiedy w lutym 2009 r. ogłosił, że GSK drastycznie zetnie ceny swoich leków w krajach najbiedniejszych, aby zwiększyć ich dostępność. Poszedł nawet dalej, ogłaszając, że kierowany przez niego koncern może podzielić się wiedzą na temat swoich preparatów chronionych patentami, co może ułatwić tworzenie nowych leków. – Zobowiązaniem firm farmaceutycznych jest pomoc biednym w zdobyciu odpowiedniej opieki – stwierdził.
Taka strategia ma też swoje głębokie uzasadnienie biznesowe. Dekoniunktura związana z globalnym kryzysem znacząco utrudniła rozwijanie działalności na rozwiniętych rynkach, zwłaszcza w USA. Witty mnoży więc transakcje kupna praw do handlu lekami w krajach Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej, ponieważ zgodnie z prognozami wschodzące rynki będą stanowić 40 proc. światowego wzrostu rynku leków w 2020 r.
Jest symbolem nowej generacji szefów. Branżowa witryna internetowa FiercePharma określa go tak: „To młody człowiek, więc ma luksus planowania długofalowej strategii. To człowiek z własną wizją, który potrafi motywować do działania innych. Zwraca uwagę na najdrobniejsze szczegóły, ale nie jest fanatykiem kontroli”.
Ostatnio jego uwaga skupiała się także na przejęciu amerykańskiego producenta preparatów dermatologicznych Stiefel. Transakcję udało się właśnie sfinalizować – GSK zapłaci gotówką 2,9 mld dol., przejmie 400 mln dol. długu i dopłaci 300 mln zależnie od wyników firmy z Florydy. Stiefel Laboratories osiągała do tej pory ok. miliarda dolarów rocznych obrotów.
Andrew Witty (rocznik 1964) przejął stery GSK po Francuzie Jean-Pierre Garnierze (odszedł na emeryturę). Witty związał się z firmą w 1985 r., pracował jako jej przedstawiciel w Azji, Afryce, Europie i w Stanach Zjednoczonych, a od 2003 r. kierował działem leków w Europie. Ukończył ekonomię na Uniwersytecie w Nottingham.