Strateg obrony MOL

Zsolt Hernadi, szef węgierskiego koncernu paliwowego. Zaczął od korzystnych inwestycji w regionie. Teraz musi bronić firmy przed wrogim przejęciem. I od dwóch lat jest w tym skuteczny

Aktualizacja: 24.04.2009 02:10 Publikacja: 24.04.2009 01:52

Zsolt Hernadi to wytrwały strateg. Nie tylko broni firmy, ale też doprowadził do przejęć na Słowacji

Zsolt Hernadi to wytrwały strateg. Nie tylko broni firmy, ale też doprowadził do przejęć na Słowacji i w Chorwacji

Foto: Fotorzepa, Piotr Kowalczyk

Wczoraj na wniosek zarządu MOL, na którego czele stoi Hernadi, akcjonariusze spółki zgodzili się ograniczyć część swych praw, by chronić firmę przed zakusami niechcianych inwestorów. To nowa odsłona w walce największej węgierskiej firmy paliwowej o zachowanie niezależności.

Tym razem chodzi o to, by zapobiec rosyjskim wpływom po tym, jak austriacki OMV bez uprzedzenia sprzedał firmie Surgutnieftiegaz 21 proc. akcji MOL. Węgrzy liczą, że tym razem – tak jak i poprzednio, gdy to Austriacy starali się o przejęcie MOL – Hernadi sobie poradzi. Ma poparcie polityków z każdej opcji. Nowy premier, tak jak i poprzedni, zapewnia, że nie chce, by MOL przestał być węgierski.

Dla Zsolta Hernadiego, który kieruje koncernem MOL od 2000 roku, ostatnie dwa lata są chyba najtrudniejsze w całej karierze. Wiadomość, że austriacki OMV przypuścił szturm na MOL, dokupując akcji i zwiększając posiadany pakiet do ok. 20 proc., zmobilizowała zarząd i węgierski Skarb Państwa do działania.

Parlament wprowadził specjalne ustawodawstwo dające państwu prawo weta w przypadku sprzedaży akcji MOL, a Hernadi zaczął szukać nowych inwestorów – bardziej przyjaznych od OMV. I znalazł. Fundusz z Omanu oraz czeski koncern energetyczny CEZ. Przekonał je, że warto zainwestować w akcje MOL, nawet jeśli to nie daje znaczącego wpływu na jego działalność.

Ale obecna postawa prezesa MOL wobec Surgutnieftiegazu nie oznacza, że odżegnuje się on od wszelkiej współpracy z rosyjskimi firmami. Zachowuje się pod tym względem niezwykle pragmatycznie. Kilka lat temu nawiązał współpracę z Jukosem należącym do Michaiła Chodorkowskiego. I to na tyle skutecznie, że MOL kupił część udziałów w dwóch, choć niewielkich, rosyjskich złożach naftowych.

I choć Jukos za sprawą wątpliwych oskarżeń o nadużycia podatkowe się rozpadł, a jego lider trafił do obozu pracy, nie ma informacji o tym, że MOL stracił złoża w Rosji. Być może przyczyniły się do tego dobre relacje MOL z rosyjskim Gazpromem. Węgierski koncern, co było przykrą niespodzianką dla UE, poparł plan budowy gazociągu South Stream. Rosjanie chcą tą magistralą słać przez Morze Czarne do Włoch i Europy południowej więcej swojego gazu. Poparcie prezesa MOL dla rosyjskiego projektu było o tyle zaskakujące, że jednocześnie firma ta uczestniczy w konsorcjum, które zamierza budować rurociąg Nabucco z rejonu Morza Kaspijskiego przez Turcję do Europy. Nabucco to unijny sposób na zmniejszenie uzależnienia od gazu rosyjskiego.

Zsolt Hernadi miał ok. 40 lat, gdy trafił do MOL. Zaczął od zamknięcia ze słowackim rządem transakcji przejęcia Slovnaftu. Potem próbował z polskim rządem uzgodnić warunki fuzji z Orlenem, ale skończyło się na podpisaniu listu o współpracy między PKN a MOL.

Z większym sukcesem prezes Hernadi działał potem w Chorwacji: MOL wygrał przetarg na zakup akcji tamtejszej firmy paliwowej INA.

Opinie Ekonomiczne
Jak zaprząc oszczędności do pracy na rzecz konkurencyjnej gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Blackout, czyli co naprawdę się stało w Hiszpanii?
Opinie Ekonomiczne
Czy leci z nami pilot? Apel do premiera
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Pytam kandydatów na prezydenta: które ustawy podpiszecie? Czas na konkrety
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku