Na ostatnim walnym zgromadzeniu akcjonariuszy BOŚ wiceprezes tego banku Jerzy Pietrewicz długo przekonywał zgromadzonych, że rekomendacja rady nadzorczej, aby nie udzielać mu absolutorium, jest pozbawiona podstaw i niesprawiedliwa. Tłumaczył poszczególne decyzje zarządu, co do których rada miała wątpliwości. Jego argumentacji akcjonariusze nie przyjęli i wiceprezes banku skwitowania nie dostał.
To już kolejne pożegnanie Pietrewicza z BOŚ. W zarządzie banku pojawił się w 1995 r., kiedy spółką kierował Józef Kozioł (dziś w radzie nadzorczej BOŚ). I miał do czynienia z tą instytucją do wczoraj – z półtoraroczną przerwą. W 2001 r. z fotela wiceprezesa BOŚ przesiadł się na fotel szefa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (wówczas jednego z dwóch największych akcjonariuszy banku). I zaczął nadzorować pracę zarządu BOŚ jako członek rady nadzorczej. Z funkcji prezesa funduszu został odwołany w marcu 2003 r., nie porzucił jednak ekologii. Jeszcze przez ponad rok był w radzie funduszu. Wiosną 2004 r. wygrał konkurs na członka zarządu Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Był w ścisłym kierownictwie tej instytucji do stycznia 2006 r. Wtedy został ponownie wybrany na wiceprezesa BOŚ, a dwa miesiące później został szefem banku.
Rok temu rada nadzorcza spółki zorganizowała konkurs na prezesa i czterech wiceprezesów. Jerzy Pietrewicz zgłosił się do niego. Jak twierdził wówczas, udział w konkursie był dla niego oczywisty.
Konkursu na prezesa nie wygrał, ale w zarządzie BOŚ został, był pierwszym wiceprezesem.
– Teraz będę miał czas zrobić habilitację oraz pracować na pełny etat na uczelni – mówi Jerzy Pietrewicz. Wykłada w Szkole Głównej Handlowej, jest członkiem Katedry Analizy Rynków i Konkurencji.