Dla belgijskiej grupy Fortis Alexander Paklons zaczął pracować w wieku 24 lat. Wówczas nie zakładał, że na tak długo zwiąże się z bankowością. Chciał poznać instytucje finansowe, branżę przemysłową, a potem zostać politykiem.
W trakcie rozmowy z Paklonsem od razu wychodzi, że nadal interesuje się polityką, także tą międzynarodową. Jest zwolennikiem Unii Europejskiej, o sobie mówi, że jest Europejczykiem. – Przyszłość krajów europejskich zależy od tego, czy będą one działać wspólnie. Muszą to robić – przekonuje szef Fortis Banku.
Urodził się w belgijskiej Brugii, ale z pochodzenia jest Łotyszem. Jego rodzice wyjechali do Belgii na studia. Celem ich podróży były Stany Zjednoczone, Chicago. Jednak los sprawił, że zostali w Belgii.
Za to ich syn bardzo wcześnie zaczął podróżować po wszystkich kontynentach. Po roku pracy w Fortisie wyjechał na dwa lata do Londynu, gdzie poza pracą uczył się w London School of Economics. Potem były Meksyk, Singapur, Australia. Po powrocie do domu przepracował w Belgii dziewięć lat, kolejne sześć spędził w Paryżu.
Przez te wszystkie lata zajmował się bankowością korporacyjną i detaliczną, a także sprzedażą. Gdy wrócił z Francji do Belgii, nie zagrzał w niej długo miejsca. – Zaproponowano mi wyjazd do Polski. Nie byłem do niego przekonany. Zachęcano mnie, mówiąc, że Polska to nowa, ważna inwestycja dla Fortisu – tłumaczy Alexander Paklons.