Albo więc jesteśmy niepoprawnymi optymistami, albo to po prostu beztroska. Nawet gdyby jednak świadczyło to o problemach z oceną rzeczywistości, powinniśmy ten nieoczekiwany optymizm błogosławić. Wiele bowiem wskazuje na to, że tylko jemu zawdzięczamy to, że Polska nie jest jeszcze w recesji.
Eksport, a co za tym idzie produkcja przemysłowa systematycznie od miesięcy dołują. Ale nawet one nie są na razie w stanie przytłumić popytu wewnętrznego, czyli wydatków konsumentów.
Najgorsze, co może się teraz przytrafić, to przekonanie Polaków, że będzie jeszcze gorzej. A nie jest to wcale takie trudne. Wystarczy postraszyć ich choćby wzrostem podatków albo podnosić ceny. Pętlę na własną szyję kręci sobie już parę branż, które wyższymi cenami łatają spadające przychody. Przykładem są sieci handlowe z hipermarketami na czele. To taktyka krótkoterminowa. Klientów im od tego nie przybędzie, bo ci ostatni biednieją.
Taką samobójczą taktykę przetestowały już niektóre banki, proponując firmom niesymetryczne opcje walutowe. Miały zamiar sporo zarobić, a straciły zarówno pieniądze, jak i klientów, którzy bankrutowali, nie będąc w stanie wywiązać się z zobowiązań.
Nawet tonąc, nie warto ciągnąć za sobą na dno innych.