Projekcje Komisji Europejskiej i wielu ekonomistów przewidywały taki scenariusz. Ba, niektórzy wieszczyli 80 mld zł deficytu, czyli o połowę więcej, niż przewiduje minister Jacek Rostowski.
Przyczyny tego stanu są oczywiste – tak znaczne spowolnienie gospodarcze zabija dochody budżetu, a przy sztywnych wydatkach zaprogramowanych ustawowo nie sposób czynić znaczących oszczędności. Podnoszenie podatków w okresie spowolnienia to ostateczność, bo pogłębia spadek konsumpcji.
To, że mamy strukturalny deficyt budżetowy, jest znane wszystkim w Polsce od lat. Wszyscy wiedzą, że potrzebne są reformy emerytur rolniczych, służby zdrowia i rent, ale wolimy o tym zapomnieć w czasach koniunktury, kiedy deficyt w naturalny sposób maleje dzięki wysokim dochodom podatkowym. A to właśnie wtedy jest czas na radykalne reformy i likwidację deficytu. Jeżeli nie jesteśmy w stanie mieć nadwyżki budżetowej w czasach tłustych, to jakim cudem spodziewamy się małego deficytu w latach chudych?
To nie jest tak, że politycy w Polsce (i wielu innych krajach Unii) tego nie wiedzą. Ironia losu polega na tym, że partie gotowe na reformy albo rządzą w okresie dekoniunktury, albo nie mają dostatecznej większości w parlamencie. Partie, które wierzą w cuda (a nie są to akurat te związane z Donaldem Tuskiem) i w to, że szybki wzrost gospodarczy można zadekretować, uważają, że reformy to wymysł neoliberałów i że deficyt „nie jest taki zły”. W związku z tym marnują okresy szybszego wzrostu i wydają krocie na obsługę rosnącego zadłużenia zamiast na rozwój Polski.
Tak było za SLD, tak było za PiS. Obie rządziły w okresach silnego wzrostu gospodarczego. Obie miały mocne większości w Sejmie i przyjaznych prezydentów, a więc mogły przeprowadzać reformy, ale nie chciały. Zupełnie nie dziwi deklaracja Aleksandra Kwaśniewskiego, że koalicja tych dwóch partii w sprawie TVP może być początkiem współpracy w innych sprawach. Jeśli chodzi o dług publiczny i blokowanie reform, ta koalicja istnieje od dawna. Dopóki wyborcy nie dadzą silnego mandatu do przeprowadzenia reform partiom, które są gotowe podjąć to wyzwanie, Polska z pewnością nie uwolni się od garbu nadmiernego zadłużenia. Pozostanie koślawo rozwijającym się krajem zmarnowanych szans.