[b] [link=http://blog.rp.pl/blog/2009/12/07/karolina-baca-barborka-czyli-o-gornictwie-raz-w-roku/]Skomentuj na blogu[/link][/b]
Premier Donald Tusk pojawił się w Libiążu. Prezydent Lech Kaczyński miał być w Rudzie Śląskiej, ale choroba mu na to nie pozwoliła. Wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak gościł w Katowicach.
Wszyscy jak jeden mąż podkreślali, że górnictwo węglowe to bardzo ważna branża, Polska węglem stoi, praca górników jest ciężka i trzeba ją doceniać. Czyli oczywista oczywistość. Jak na Barbórkę przystało – slogan.
Skoro więc ta branża jest tak ważna (93 proc. energii elektrycznej w Polsce produkuje się z węgla kamiennego i brunatnego - to tak w nawiązaniu do stwierdzenia jednego z posłów, że prąd to mamy z gniazdka), to czemu jej prywatyzacja tak się ślimaczy? Dlaczego nikt nie ma pomysłu na sensowny nadzór nad kopalniami? Czemu tylko wypadki, jak ten w Wujku-Śląsku zwracają uwagę na ten gigantyczny sektor, skoro – jak stwierdził wicepremier Pawlak to tak ważna składowa PKB i coroczna kwota 7 mld zł wpływu do budżetów państwa i gmin? I czemu - poza Barbórką – górników traktuje się wyłącznie jako roszczeniową grupę zawodową? I czemu wreszcie dopiero teraz rząd znajduje skromne 400 mln zł w przyszłorocznym budżecie na inwestycje w nowe złoża, skoro na tę formę pomocy publicznej Bruksela godziła się od 2006 r. (warto dodać, że coroczne inwestycje kopalń samego węgla kamiennego to w sumie ponad 2,5 mld zł)?
A temu – chciałoby się rzec. Bo innej odpowiedzi na te pytania nie ma. Szansą i światełkiem w tunelu jest tegoroczny debiut Bogdanki. Być może jeśli śląskie spółki wreszcie kiedyś będą prywatyzowane – zaczną zdrowo funkcjonować. I nie będzie się podkreślać ich roli wyłącznie przy okazji Dnia Górnika.