Trudny los szefa

Philip Clarke pokieruje Tesco po 36 latach pracy w firmie. I musi wytrzymać porównania do genialnego poprzednika

Publikacja: 15.06.2010 03:22

Dla Philipa Clarke’a wyzwaniem będzie m.in. uporządkowa- nie operacji Tesco w Chinach, USA czy Japon

Dla Philipa Clarke’a wyzwaniem będzie m.in. uporządkowa- nie operacji Tesco w Chinach, USA czy Japonii

Foto: AFP

Philip Clarke ma 50 lat, a w marcu przyszłego roku zastąpi na stanowisku prezesa Tesco Terry’ego Leahy. To twórca obecnej potęgi firmy nie tylko w Wielkiej Brytanii, gdzie stała się liderem rynku handlowego, ale także w wielu innych krajach, gdzie lokuje się w ścisłej czołówce branży.

Jak napisał wczoraj „Wall Street Journal”, dla menedżera jest to zawsze trudna sytuacja, choć łatwiej podejmują też ryzyko, aby nie zawieść oczekiwań udziałowców i współpracowników. Z przytoczonych przez dziennik badań profesora Scotta Moellera z Cass Business School wynika, że wielu prezesów, obejmując stanowisko po znakomitym poprzedniku, najważniejszych transakcji – zwłaszcza przejęć – dokonuje w pierwszym roku urzędowania.

Clark jest świadomy wyzwań, ale ponieważ zna firmę od podszewki, nie powinien mieć z tym problemu. O ile uda mu się przełamać, jeśli chodzi o podejmowanie ryzyka – ostatnie dziesięć lat pracował w cieniu odchodzącego prezesa, choć miał dużą samodzielność w podejmowaniu decyzji. Ich życiorysy też są podobne – obydwaj wychowywali się w Liverpoolu i zaczynali pracę od Tesco.

Clarke zadebiutował w firmie na stanowisku asystenckim już w 1974 r., choć jego związki z Tesco są znacznie dłuższe. Jego ojciec był kierownikiem sklepu, więc wychował się, obserwując kulisy tego zajęcia. Problemów z podjęciem decyzji o wyborze pierwszej pracy nie miał, jednak ponieważ wówczas jeszcze ciągle studiował, zatrudnił się na część etatu.

Po skończeniu ekonomii na Uniwersytecie w Liverpoolu został przyjęty na staż menedżerski i powoli piął się w górę. Był kierownikiem sklepu. odpowiadał za zakupy, by przejść do działu marketingu. 12 lat temu został także członkiem rady nadzorczej. Od 2004 r. zaczął odpowiadać za międzynarodową ekspansję Tesco w Europie i Azji – oznaczało to dwie trzecie przychodów firmy oraz niemal 2 tys. sklepów. Jest żonaty, ma dwoje dzieci i mieszka w Hertfordshire. Nie lubi mówić o życiu prywatnym, co wśród prezesów brytyjskich firm jest pewną normą.

To jego dziełem było udane wejście na takie rynki, jak Chiny, Indie czy Turcja. Jednak teraz też nie będzie narzekał na brak wyzwań – zdaniem analityków operacje Tesco, zwłaszcza w USA i Japonii, mogą już niedługo przyprawić nowego prezesa o ból głowy.

Zwłaszcza w pierwszym przypadku jeszcze długo będzie musiał czekać na osiągnięcie jakichkolwiek zysków – w ostatnim roku finansowym przy przychodach osiągniętych w USA na poziomie 354 mln funtów strata wyniosła 165 mln. Optymistyczna prognoza na ten rok to jej zmniejszenie do poziomu 140 mln funtów.

Philip Clarke ma 50 lat, a w marcu przyszłego roku zastąpi na stanowisku prezesa Tesco Terry’ego Leahy. To twórca obecnej potęgi firmy nie tylko w Wielkiej Brytanii, gdzie stała się liderem rynku handlowego, ale także w wielu innych krajach, gdzie lokuje się w ścisłej czołówce branży.

Jak napisał wczoraj „Wall Street Journal”, dla menedżera jest to zawsze trudna sytuacja, choć łatwiej podejmują też ryzyko, aby nie zawieść oczekiwań udziałowców i współpracowników. Z przytoczonych przez dziennik badań profesora Scotta Moellera z Cass Business School wynika, że wielu prezesów, obejmując stanowisko po znakomitym poprzedniku, najważniejszych transakcji – zwłaszcza przejęć – dokonuje w pierwszym roku urzędowania.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację