Daniel Kahneman i Angus Deaton zlecili Gallupowi przebadanie 450 tys. osób na świecie, a wyniki badań opisali w wydawanym przez Princeton „Proceedings of the National Academy of Sciences”.
Ich zdaniem najszczęśliwszymi ludźmi na świecie są Nowozelandczycy, po nich mieszkańcy krajów skandynawskich, Kanadyjczycy, Holendrzy i Szwajcarzy. Amerykanie plasują się na 9. miejscu. W rankingu nie uwzględniono Polaków, ale przy średnich zarobkach w przemyśle na poziomie nieco ponad 13 tys. dol rocznie do szczęścia jest nam jeszcze daleko.
Na pytanie zadane przez Kahnemana i Daetona: czy pieniądze dają szczęście w życiu codziennym i w życiu w ogóle?, odpowiedź brzmi: tak, ale...
Po pierwsze trzeba zdefiniować, co owo „szczęście” oznacza. W każdym razie każde podwojenie dochodów powodowało wzrost na 10 stopniowej skali satysfakcji z życia i taka sytuacja miała miejsce do momentu, kiedy roczne dochody gospodarstwa domowego dochodziły do 120 tys. dol. Kiedy jednak ankieterzy byli bardziej dociekliwi i pytali, czy wraz ze wzrostem zamożności częściej się śmiali, byli sympatyczni wobec ludzi z otoczenia, odczuwali mniej stresów i rzadziej mieli powody do zmartwień okazywało się, że najwyższy poziom satysfakcji osiągali przy dochodach na poziomie 75 tys. dol/osobę. Potem pieniądze nie były im w stanie zapewnić większej satysfakcji z życia. Jednakże zamian posady z zarobkami w wysokości 100 tys., dol. rocznie na taką, gdzie płaca wynosi 2 razy tyle zawsze jest powodem do zadowolenia.
Zdaniem prof Eda Dienera, profesora psychologii na University of Illinois z badań jego dwóch kolegów wniosek jest taki: jeśli w zarobkach dojdziesz do magicznego poziomu 75 tys. zajmij się rodziną, zadbaj o zdrowie, częściej widuj się z przyjaciółmi. Natomiast jeśli jesteś biedny, zrób wszystko, żeby zarobić więcej.