[b][link=http://blog.rp.pl/kurasz/2010/09/28/jak-dell-przechytrzyl-polakow/]Skomentuj na blogu[/link][/b]
Władze Łodzi wydały masę pieniędzy, by dogodzić prestiżowemu inwestorowi. Za ponad 50 mln zł zbudowały nawet drogę prowadzącą wprost do bram zakładu. Co więcej, by scementować tak oto rozpoczęte relacje handlowe z Amerykanami i z samym Michaelem Dellem, przyzakładową ulicę nazwano aleją Ofiar Terroryzmu 11 Września.
Ale cóż, globalizacja znowu okazała się bezwzględna. Lokalne społeczności w rezultacie zawsze są tylko trybem w kole zamachowym ponadnarodowych koncernów notowanych na światowych giełdach. Business is business. Okazało się, że producenci komputerów zarabiają nie tylko na wytwarzaniu sprzętu, ale i na handlu fabrykami. Ba, w tym przypadku marża zapewne była znacznie wyższa niż zysk z produkcji.
Amerykański koncern przechytrzył nie tylko włodarzy miasta, ale i przedstawicieli rządu, bo fabrykę przejęli – za nieznaną oficjalnie cenę – Tajwańczycy z Foxconnu. Po fakcie można się już tylko zastanawiać, co by było, gdyby te 150 milionów złotych pomocy publicznej przeznaczyć nie na wsparcie światowego inwestora z branży IT, lecz dla jakiejś polskiej firmy działającej w sektorze nowych technologii. Na to jest już za późno.
Za późno nie jest jednak na to, by rząd i władze miejskie wymogły na firmie z Tajwanu zapewnienie, że fabryka w Łodzi nie będzie wyłącznie montownią sprzętu. Tajwańczycy muszą mieć świadomość, że warto tu inwestować w badania i rozwój. Bo dla dobra Polski lepiej, aby było u nas więcej naukowców i informatyków niż operatorów wózków widłowych – z całym szacunkiem dla tych ostatnich.