Kremlowska nominacja dla Morozowa na reprezentanta Rosji w radzie dyrektorów banku nie była w Moskwie zaskoczeniem. – To profesjonalista. Ma honor i charyzmę – mówił o 38-letnim Morozowie oligarcha Michaił Prochorow, drugi na liście najbogatszych Rosjan.
Gdyby Morozow urodził się dziesięć lat wcześniej, to dziś byłby oligarchą jak Prochorow. Przychodzi do EBOR z gabinetu dyrektora koncernu Ukalkalij – największego producenta nawozów potasowych w Rosji i trzeciego na świecie. Za siedem miesięcy pracy u Dmitrija Rybołowlewa dostał 7 mln dol.
W Londynie będzie miał gorzej płatne i trudniejsze zadanie. Musi przywrócić wiarygodność Rosji we władzach banku. Zajmie miejsce Jeleny Kotowej, która była gwiazdą skandalu korupcyjnego i straciła posadę w grudniu. Wewnętrzne dochodzenie EBOR, a potem władz Rosji i Wielkiej Brytanii wykazało w rosyjskiej dyrekcji banku siatkę łapówkarzy na wielką skalę. Czwórka Rosjan, w tym Kotowa, straciła paszporty dyplomatyczne i dostała zarzuty. Kotowa z paragrafu „przekupstwo w handlu".
Morozow jednak wyzwań się nie boi, choć od urodzenia miał z górki. Syn zawodowego dyplomaty Stanisława Morozowa urodził się w 1973 r. w Wiedniu, ale do szkoły rodzice odesłali go do Moskwy. Tam uczył się w szkole sportowej, trenował pływanie i piłkę wodną, mieszkał w internacie. To wyrobiło w nim wiele przydatnych potem w rosyjskim biznesie cech.
– Sport dał mi wytrzymałość; upór, umiejętność organizacji czasu i kiedy trzeba – wyciśnięcia z siebie wszystkiego, co się da – pisał trzy lata temu Morozow w swoim blogu.