W ostatnich dniach można było odnieść wrażenie, że cały finansowy świat zastanawiał się nad tym, czy USA zbankrutują, czy nie, i jakie to będzie miało reperkusje. Osobiście uważam całą tę dyskusję za polityczny spektakl, który nie powinien mieć większego znaczenia dla rynków. Bo czy Japonia ze swoim ogromnym zadłużeniem zbankrutowała? Nie, a co więcej rentowność obligacji jest w tym kraju na bardzo niskim poziomie od wielu lat.

Można oczywiście doszukiwać się analogii pomiędzy kryzysem japońskim a pęknięciem bańki nieruchomościowo-kredytowej w USA sprzed czterech lat. Wzrost gospodarczy po pęknięciu bańki jest niższy niż przed kryzysem, a rentowność obligacji skarbowych spada pomimo wzrostu zadłużenia rządu i utrzymuje się na niskim poziomie. Ta paradoksalna wydawałoby się sytuacja bierze się stąd, że ze strony zadłużonych ponad miarę gospodarstw domowych nie widać wzrostu popytu na kredyt. Pomimo niskich stóp procentowych gospodarstwa domowe są raczej skłonne do zwiększania oszczędności i spłacania kredytów, gdyż ocena perspektyw rynku pracy i wzrostu dochodów przy ponad 9-procentowym bezrobociu nie może być pozytywna. Wysokie zadłużenie gospodarstw domowych oraz amerykańskiego rządu to czynniki, które będą ograniczać możliwości wzrostu tej gospodarki.

Z podobną sytuacją możemy mieć do czynienia również w Polsce. Co prawda patrząc na wielkość zadłużenia w stosunku do PKB, nie wyglądamy aż tak źle, ale powinniśmy pamiętać, że jesteśmy jednocześnie o wiele mniej zamożnym i konkurencyjnym krajem. Na dodatek spora część naszego zadłużenia wyrażona jest w walutach obcych i wraz ze wzrostem ich kursu zwiększa swoją wartość. Wy negatywnym scenariuszu nawet w przypadku terminowego spłacania zadłużenia, jego sumaryczna wartość może rosnąć.

W obecnej sytuacji czynnikiem, który mógłby przyspieszyć wzrost gospodarczy, są inwestycje. Sprzyjają im stopy procentowe utrzymujące się cały czas na niewygórowanym poziomie oraz niezła kondycja finansowa przedsiębiorstw. Nie bez znaczenia są też ambicja i przedsiębiorczość, z jaką działają nasze firmy. To jednak nie zawsze musi wystarczać w przypadku rynków ogarniętych kryzysem zaufania.