Pozornie odpowiedź wydaje się oczywista – pasażerowie. Przewoźnicy muszą ich skusić niskimi cenami biletów, wygodnym i czystym taborem, rozkładem dostosowanym do potrzeb.

Spójrzmy jednak na rynek przewozów autobusowych. Na trasach międzymiastowych dzięki ostrej konkurencji ceny biletów faktycznie znacząco spadły, kursuje nowoczesny tabor, a przewoźnicy prześcigają się w ofertach promocyjnych. Bo trasy dalekobieżne są – generalnie – rentowne, a te, które nie są, idą pod nóż, bo chodzi o biznes, a nie działalność dobroczynną. Po drugiej stronie mamy komunikację lokalną, nierentowną, a jednocześnie będącą niezbędnym elementem tzw. dostępności komunikacyjnej. Tu mamy katastrofę.

Z koleją sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana. O ile na drogach może walczyć dowolna liczba przewoźników, o tyle z torami jest inaczej, bo mają ograniczoną przepustowość. Poza tym, jeśli chcemy, by więcej towarów transportowano koleją, trzeba zapewnić dostęp do torów także przewoźnikom towarowym.

Przewoźnicy pasażerscy nie będą zainteresowani kursami między Braniewem a Olsztynem czy Rzeszowem a Sanokiem, ale na trasach gwarantujących wielu pasażerów, na których jeździ głównie PKP InterCity. Z 310 mln osób, które skorzystały w ubiegłym roku z usług kolei (o 2,2 proc. więcej niż rok wcześniej), do pociągów PKP InterCity wsiadło ich niespełna 15 proc. To ta część rynku, na której coś się może zmienić.

Większość pasażerów podróżuje lokalnie, korzystając bądź z oferty Przewozów Regionalnych, bądź samorządowych przewoźników. Do przetargów na obsługę takich tras zagraniczni przewoźnicy z Europy będą mogli startować dopiero od grudnia 2023 r. Na razie zatem bardziej chodzi o to, żeby konkurencja przyciągnęła do kolei nowych klientów, ale nie kosztem przewozów lokalnych, które często poruszają się po tych samych trasach. Potrzebna jest także mądra polityka wobec transportu szynowego i jego rozwoju także w wymiarze lokalnym. Nowi przewoźnicy mogą poprawić humory kilkunastu procentom podróżnych, ale chodzi o to, by na koniec dnia zadowoleni byli (w miarę) wszyscy.