Stary ma już tyle odzieży, że niczego nie musi dokupywać. Wystarczy donosić wszystko, co ma w szafie, a potem umrzeć. Można nawet dotrzymać kroku modzie, trzeba jednak odrobiny cierpliwości, żeby zaczekać, aż staroć z szafy znowu po latach stanie się modna. I tu nie ma wątpliwości „czy", tylko „kiedy". Warto przy okazji uświadomić sobie, kiedy człowiek zaczyna być stary. Otóż w chwili, kiedy uruchamia na dnie szafy torbę muzeum pojedynczych skarpet. Zagubione skarpety faktycznie niekiedy się odnajdują, ale wyłącznie w wypadku, kiedy tę drugą wyrzucimy do śmieci. Bywają ludzie, którzy zakładają takie muzeum jeszcze przed dwudziestką, no ale cóż... wiadomo, że starość to jest kwestia osobistego wyboru.
A buty? Otóż jedyne buty, które dla starych są wygodne, to te tak znoszone, że trzeba je już wyrzucić. Akurat wtedy, kiedy już dopasowały się do nogi. Pech. Starzy noszą zmięte, rozklapciałe obuwie nie dlatego, że są biedni, tylko w nowych cierpią tortury. Dlatego starzy chodzą wolniej, bo każdy krok boli. Po co ma biegać? Żeby go częściej bolało? Zgłupiał na starość?!
Z wiekiem zmniejsza się też radykalnie liczba ząbków, ale spada też zapotrzebowanie na ząbki, bo coraz mniej rzeczy wolno jeść. W ten sposób łatwiej utrzymać wspomnianą wcześniej figurę. Tak to pod koniec życia natura pozwala człowiekowi harmonijnie, jeśli już nie rozwijać się – to przynajmniej zwijać. Właściwie nie wolno jeść nic. Proszę wymienić dowolny artykuł spożywczy, a znajdę przynajmniej dziesięć stron w internecie, gdzie piszą, że spożywanie go powoduje śmierć w męczarniach. Ale jest też z dziesięć innych, z których dowiadujemy się, że tylko to może nam uratować życie. Taki już jest internet. Każdy znajdzie coś dla siebie. Zawsze natomiast można sprawdzić toksyczność potrawy po smaku. Te najsmaczniejsze są zabójcze. Za to wskazane są wiórki, kiełki, papki, drzazgi i inne pulpy, byle obrzydliwe. Jeśli ktoś z przyjemnością spożywa coś tylko dlatego, że jest zdrowe, to może powinien po cichu zadać sobie pytanie, czy faktycznie i uporczywie chce żyć.
A zatem nie przesadzajmy z tą koniecznością posiadania uzębienia. Znane polskie powiedzonko „wziąć coś na ząb" ma często znaczenie dosłowne, bo obywatel dysponuje tylko jednym. Niedawno spotkałem kumpla z podstawówki, a właściwie nie tyle kumpla, co współabsolwenta, który na mój widok niespodziewanie uśmiechnął się tak szeroko, że mogłem ocenić stan jego ząbków. Miał jak w tej kołysance dla dzieci: „...szare bure obydwa...".