Wiele się ostatnio dzieje na rynkach finansowych. Zmienność jest wysoka i mam wrażenie, jakby rynek bardziej skupiał uwagę na informacjach negatywnych niż pozytywnych.
Dla mnie jedną z ważniejszych informacji ubiegłego tygodnia była rezygnacja Jurgena Starka z zarządu Europejskiego Banku Centralnego. Rynek oceniał, że europejscy politycy mogą chcieć wymóc na EBC „pomoc" dla europejskich banków, która polegałaby na przejęciu od nich obligacji krajów znajdujących się w finansowych tarapatach.
Jest wielce prawdopodobne, że obligacje te nie są wyceniane przez banki rynkowo, bo musiałoby to oznaczać wykazanie strat i obniżenie współczynników wypłacalności. Przydałby się więc kupujący, a nikogo poza EBC nie udałoby się namówić na kupowanie obligacji po cenach satysfakcjonujących banki. Konserwatywne podejście Starka było znane, więc prawdopodobnie nie chciał firmować tego typu pomysłów.
Co jest złego w kupowaniu obligacji? Nic, pod warunkiem, że emitent jest dobry, a cena odzwierciedla ponoszone ryzyko. W innym przypadku euro powinno spaść. Tak się złożyło, że po pojawieniu się w serwisach informacji o rezygnacji Starka euro przyspieszyło spadki. Nic dodać, nic ująć.
Informacja ta to oczywiście niejedyny powód spadków euro. Dane z gospodarek, które pojawiały się w ostatnich dniach, w przypadku strefy euro były gorsze od oczekiwań. Część istotnych danych z USA, jak wskaźniki ISM czy bilans handlowy, była lepsza od oczekiwań i relatywnie lepsza niż dane ze strefy euro, więc europejska waluta spadała już wcześniej w reakcji na te dane. Informacja o rezygnacji Starka była dla rynku tak naprawdę potwierdzeniem słabości euro.