Rz: Co stoi za szybkim wzrostem sprzedaży Chevroleta w Europie?
Wayne Brannon:
Rozbudowa naszej oferty. Ekspansję w Europie rozpoczęliśmy w 2005 r. z modelami, które nie były szczególnie atrakcyjne, obciążeniem były też związki z koreańskim Daewoo. Ale pomogli nam ci, którzy kojarzyli Chevroleta ze znaną amerykańską marką, producentem aut Corvette i Camaro, a nie malutkich sparków czy aveo.
Nie przeszkadzało to, że samochody były (i są) produkowane w Korei w dawnych fabrykach Daewoo?
Dzisiaj już nie ma znaczenia to, gdzie auto jest produkowane, ale gdzie zostało zaprojektowane i kim byli inżynierowie, którzy je wymyślili. Rzeczywiście kupiliśmy bankruta Daewoo i zmieniliśmy w GM Korea. Ciężko pracowaliśmy nad wizerunkiem aut produkowanych w Korei i wytłumaczeniem, że chevrolety nie są tym samym co dawne daewoo. Potem GM zdecydował, by to właśnie Chevrolet stał się autem masowym w Europie. Dzisiaj mamy pełną gamę produktów. Nadal zbyt mało osób, rozważając kupno samochodu, myśli o chevrolecie. Nie będziemy więc szczędzić wysiłków ani pieniędzy na to, by ich do tego przekonać. Oczekuję, że za jakieś pięć – sześć lat nasza marka będzie rozpoznawana przez ok. 40 proc. osób.