Moja misja się kończy, ale warto przypominać, że status finansowego centrum regionu, jakim jest Warszawa, nie jest dany raz na zawsze. W ostatnich latach wyszliśmy wprawdzie z regionalnego podwórka do pierwszej ligi globalnych parkietów. Otwarcie się na zagraniczny kapitał oznacza jednak otwarcie się na globalne standardy zachowania na rynku, których złamanie w przyszłości może nas sporo kosztować.
Te standardy obowiązują przede wszystkim rząd, a wcześniejsze zamieszanie wokół otwartych funduszy emerytalnych, ostatnio zaś przy podatku, jaki będzie płacić KGHM Polska Miedź (jego zapowiedź spowodowała gwałtowną przecenę akcji tej spółki – red.), nie są budującymi przykładami. Fiskalizm jest zawsze zabójczy dla rynków, a ekstremalny fiskalizm jest destruktywny ekstremalnie.
Cele giełdy
Pamiętajmy przy tym, że misją rządu nie jest rozwijanie giełdy dla własnej satysfakcji czy korzyści prywatyzacyjnych. Największym beneficjentem szybkiego rozwoju Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie jest sektor prywatny, dla którego giełda staje się ważną możliwością sięgnięcia po kapitał. Zresztą nie tylko o sposób finansowania firm tu chodzi. Przecież funkcjonująca giełda ustala formę modelu gospodarczego.
Kondycja rynku kapitałowego decydować będzie o losach i standardzie życia całego społeczeństwa i przyszłych pokoleń. Są różne wersje kapitalizmu. Ale ten budowany wokół transparentnych rynków stanowi najbardziej skuteczną platformę kumulowania, zmieniania i monetyzowania własności dla wszystkich przedsiębiorców, i szerzej – obywateli. W innych przypadkach, bez funkcjonujących rynków, kapitalizm zbliża się do pewnej formy feudalizmu, gdzie własność jest domeną kilku potężnych grup wpływów. Niech przykład Rosji czy Ukrainy będzie dla nas przestrogą.
Ciekawą ilustracją jest też porównanie roli rynków kapitałowych w gospodarkach Stanów Zjednoczonych i ich południowego sąsiada, Meksyku. Polacy mają kapitalizm we krwi, a mocna giełda – jak serce – potrzebna jest, aby ten krwiobieg maksymalnie udrożnić.