Ukarane zostały przede wszystkim hiszpańskie banki, a akcje największego z nich Santandera staniały na otwarciu giełdy o prawie 5 procent. I nic nie pomogło,że rząd tę informację zdementował, chociaż nowy minister gospodarki w hiszpańskim rządzie, Luis de Guindos przyznał,że z powodu zaangażowania banków na rynku nieruchomości ich dofinansowanie będzie nieuniknione. Dzień wcześniej agencja oceny wiarygodności kredytowej Fitch nie ukrywała,że perspektywy banków hiszpańskich są zdecydowanie negatywne. Agencja wskazywała jednocześnie na bardzo marne perspektywy gospodarcze w tym kraju, gdzie wzrost w najlepszym razie ma się pojawić dopiero w 2013 roku. Wtórował jej amerykański bank Goldman Sachs, którego zdaniem w tym roku PKB skurczy się nawet o 1,5 proc, coś czego poprzedni rząd w myślach nawet nie dopuszczał,zaś stopa bezrobocia wzrosła aż do 23 procent.

Gdyby tylko rząd pokazywał w jak złym stanie odziedziczył gospodarkę kraju, który jeszcze do niedawna był stawiany innym za przykład i miał nadwyżkę w budżecie w miejsce dzisiejszej głębokiej dziury, można by sądzić,że są to zwykłe polityczne spory,kiedy rządzący starają się wykazać nieudolność poprzedników. Banki inwestycyjne jednak nie mają powodu, aby bawić się w politykę, bo u nich nie chodzi o władzę, tylko o pieniądze.

W tej sytuacji trzeba się zastanowić,czy europejska gospodarka nie zaczyna grać według najgorszego i najczarniejszego scenariusza scenariusza.

Irlandczycy i Portugalczycy też nie chcieli nawet słyszeć o pomocy MFW.Tyle, że na wsparcie tych dwóch krajów,oraz Grecji Europę niechętnie, ale jednak stać. W przypadku gdyby miała to być jeszcze Hiszpania,czarny scenariusz może się zmienić w czarną dziurę.