Firmy, które poszukują różnych złóż, już zaczynają się zastanawiać, czy nie zacząć zmieniać planów inwestycyjnych. A ekonomiści przestrzegają, że jeśli wprowadzimy zbyt wysokie podatki i nałożymy je na dodatkowe surowce, to możemy zdusić w zarodku nasze marzenie o potędze łupkowej. A jego realizacja ma pomóc nam w pokonaniu różnych trudności, w tym emerytalnej.

Podatkiem mają bowiem zostać objęte inne kopaliny, w tym węglowodory – czyli ropa i gaz. I zapowiedź resortu finansów, że danina razem z podatkiem dochodowym zabierze firmom wydobywającym gaz i ropę połowę zysków, podziałała jak zimny prysznic.

Naprawdę szkoda, że informacje o nowym potencjalnym podatku podawane są w ten sposób. Na pewno na potencjalnych inwestorów nie działają ani zachęcająco, ani uspokajająco. Nie wiadomo jeszcze dokładnie, jakie mamy złoża gazu łupkowego i kiedy zaczniemy go wydobywać. Ani jakie będą tego koszty. Nie wiadomo dokładnie, na jakich zasadach skonstruowany zostanie nowy podatek, kiedy będzie wprowadzony. Ale już padają dane przekazywane przez administrację o tym, jakim będzie obciążeniem.

To dość niefrasobliwe zachowanie, ba, zachowanie dość ryzykowne. Bo uruchamia lawinę lobby przemysłowego. Zbyt rzadko zastanawiamy się nad kosztami pośrednimi. Wiemy, ile – bo tak ustalił rząd – ma wpłynąć do budżetu z podatku od kopalin. Ale powinniśmy się zastanowić, jak takie rzucanie słów o kolejnych podatkach może zmniejszyć wpływy od tych, którzy mogliby zainwestować w kopaliny, ale tego nie zrobią ze względu na ten podatek.