W rzeczywistości to polski bank BZ WBK (należący do Hiszpanów) przejmie kontrolowany przez Belgów mniejszy bank. Zapłaci za to nie pieniędzmi, lecz swoimi akcjami. Powstaje więc kontrolowana z zagranicy ogromna bankowa grupa, choć nikt nie zapłacił za to ani centa. Tyle że koszty operacji poniosą Polacy. Jedni dlatego, że będą musieli przeprowadzić skomplikowaną operację połączenia banków, a inni dlatego, że stracą pracę.

Korzyści zostaną natomiast podzielone. Polska zyska, bo powstanie wielki bank (trzeci na naszym rynku), który będzie mógł świadczyć tańsze usługi, ale jednocześnie zdecydowana większość wypracowanej dzięki temu dywidendy popłynie za granicę.

Podziwiając ten bezkosztowy majstersztyk sztuki finansowej, można tylko żałować, że zrobili go Hiszpanie. Nieliczne znaczące polskie banki są za słabe (poza PKO BP) do przeprowadzenia takiej operacji. Mają też zbyt małą renomę. To smutne, tym bardziej że przed kilkoma miesiącami przez prasę i środowiska gospodarcze przetoczyła się wielka akcja nawołująca do udomowienia banków, czyli wykupu ich z zagranicznych rąk. Wypowiadali się gospodarczy praktycy i teoretycy oraz politycy. Niemal wszyscy pozytywnie oceniali pomysł, a teraz znów słyszymy o przejęciu polskiego banku przez zagraniczny. Warto wrócić do tamtych pomysłów.

Kupno Kredyt Banku diametralnie zmienia polską scenę bankową. Można się spodziewać, że konkurenci nie pogodzą się z obniżeniem swojej pozycji i też będą się zastanawiali nad przejęciami innych banków lub wyjściem z Polski. Pewne jest jedno – powstanie wielkiego BZ WBK doprowadzi do kolejnych tego typu operacji. Są one korzystne dla gospodarki i ważne, by wzięły w nim udział polskie instytucje. I to nie jako przedmiot operacji, lecz jej aktywni uczestnicy.