Nie wydaje się to jakąś zawrotną kwotą, szczególnie biorąc pod uwagę, że w tej grupie są też np. prezesi wielkich banków, którzy za swoją pracę otrzymują co miesiąc kilkaset tysięcy złotych.

Oprócz prezesów bankowych do elitarnego grona najbogatszych należy też całkiem barwna mieszanina różnych profesji i zawodów. Za takowych można oczywiście uznać prezydenta, premiera, wszystkich parlamentarzystów i ministrów. Do tego trzeba doliczyć 60 proc. urzędników wyższej rangi i innych przedstawicieli władz publicznych (np. prezesi sądów, komendanci policji, prezydenci miast czy burmistrzowie) oraz 60 proc. dyrektorów generalnych i wykonawczych. Do grupy najzamożniejszych zalicza się też spora część lekarzy (co najmniej 50 proc. z nich zarabia więc niż 5,8 tys. zł), informatyków (70 proc. na stanowiskach kierowniczych i 40 proc. programistów), prawników (50 proc.), wszelkiej maści kierowników (40 proc.), literatów, dziennikarzy i filologów (30 proc.), dentystów (20 proc.), specjalistów ds. marketingu, sprzedaży i PR (20 proc.), nauczycieli akademickich (20 proc.) czy różnego rodzaju specjalistów i techników (co najmniej 10 proc.) Grupę tę wzbogacają także z jednej strony artyści i twórcy (ale tylko 10 proc. z nich) oraz operatorzy maszyn górniczych (30 proc. z nich) i elektrycy budowlani (30 proc.). W pozostałych zawodach także osoby zarobkami powyżej 5,8 tys. zł raczej należą do rzadkości.

Poziom zarobków, po przekroczeniu których wkracza się do grona najbogatszych, to tylko 1,6 przeciętnego wynagrodzenia. Z drugiej jednak strony, trzeba pamiętać, że aż 65 proc. pracujących otrzymuje zarobki poniżej przeciętnego wynagrodzenia, z czego prawie 18 proc. – mniej niż połowę. Dla tej grupy osób osiągnięcie nawet średnich zarobków wydaje się celem prawie niemożliwym.