Premier Hiszpanii Mariano Rajoy, odziedziczył kraj w fatalnym stanie. Jego poprzednik Jose Louis Rodriguez Zapatero podczas swoich rządów bardziej zajmował się takimi inicjatywami jak nadawanie praw człowieka małpom (projekt, który był rozważany na serio) niż dbanie o gospodarkę. Za jego rządów eksplodowała bańka na rynku nieruchomości, kraj pogrążył się w recesji a bezrobocie wśród młodych Hiszpanów przekroczyło 50 proc. Rajoy obejmując rządy w grudniu zeszłego roku miał już więc niewiele pola do manewru. Musiał zarządzać masą upadłościową. Jednakże nawet z tym sobie nie radzi.
Od kilku miesięcy hiszpański rząd wysyła rynkom sprzeczne komunikaty. Najpierw zarzekał się, że nie będzie pomagał sektorowi bankowemu, teraz prosi Unię Europejską o pieniądze na wsparcie dla pożyczkodawców. Początkowo twierdził, że będzie bronił suwerenności fiskalnej Hiszpanii, teraz chce się jej zrzec na rzecz Brukseli. Rząd wyraźnie ma kłopoty z komunikacją z rynkami i wygląda na to, że przekopując się przez księgi i statystyki odkrył, że sytuacja jest o wiele gorsza niż się spodziewał przed wyborami. Hiszpania jest pogrążona w kryzysie zadłużeniowym – a sytuacja jest dużo poważniejsza na poziomie lokalnym, samorządowym niż na poziomie centralnym. Nadmierna decentralizacja mści się na kraju, który nie może wymusić na samorządach, by kontrolowały swoje wydatki. Mszczą się na kraju separatyzmy. Ogromną ironią losu jest, że Katalonia, podkreślająca na każdym kroku swoją odrębność wobec reszty Hiszpanii, teraz oczekuje finansowego ratunku od znienawidzonego Madrytu. Mści się na Hiszpanii niedostateczny nadzór nad bankami i sektorem nieruchomości oraz niedostateczne reformy systemu bankowego. Pomoc dla banków jeszcze obciąży hiszpański budżet lub budżety innych państw strefy euro. Mści się wreszcie na Hiszpanii jej niedopasowanie do strefy euro, brak narodowej waluty, której dewaluacja mogła być przywrócić konkurencyjność hiszpańskiemu przemysłowi i pozwolić na ekspansję na rozwijających się rynkach hiszpańskojęzycznej Ameryki.
Kraj jest na krawędzi, co przyznają nawet przedstawiciele hiszpańskiego rządu. Jak długo będzie on tak wisiał nad przepaścią? To już zależy od odwagi i kompetencji unijnych oraz hiszpańskich polityków.