Potencjał zagranicznego studenta w Polsce

Jestem kibicem piłki nożnej, gram w piłkę i podzielam entuzjazm fanów tej dyscypliny.

Publikacja: 12.06.2012 01:39

Witold Bielecki

Witold Bielecki

Foto: Fotorzepa, Daniel Ebertowski debert Daniel Ebertowski

Red

Jednak jako rektor wyższej uczelni i ekonomista patrzę na zjawiska społeczno-ekonomiczne w kategoriach zysków i strat, przychodów i kosztów. I z zimnych kalkulacji wychodzi, że każdy rocznik studentów zagranicznych w Polsce generuje przychody eksportowe porównywalne z Euro 2012, bez ponoszenia kosztów ze strony budżetu państwa czy samorządu. Niemożliwe? No to policzmy.

Z badań prowadzonych na rzecz spółki Euro 2012 oraz z innych dostępnych prognoz (m.in. Erste Group) wynika, że na Euro 2012 możemy się spodziewać przyjazdu od 500 do 700 tys. kibiców. Przeciętny zagraniczny kibic spędzi w Polsce dwa – cztery dni i wyda 400 – 800 euro, co oznacza przychody dla gospodarki od 200 do 560 mln euro.

A teraz studenci. W Polsce studiuje ok. 25 tys. cudzoziemców (w tym tysiąc osób w Akademii Leona Koźmińskiego). Każdy z nich przebywa w naszym kraju co najmniej 200 dni w roku. W tym czasie opłacają czesne za studia (ok. 4000 euro rocznie) i co najmniej drugie tyle wydają na koszty pobytu – wynajęcie mieszkania, wyżywienie, przejazdy, telefony, ubrania, rozrywkę etc. Wychodzi 200 mln euro rocznie. Przy minimum trzyletnim pobycie na studiach licencjackich studenci ze świata przynoszą polskiej gospodarce więcej pieniędzy, niż w najbardziej optymistycznych wyliczeniach mogą przynieść zagraniczni kibice podczas jednej piłkarskiej fiesty związanej z Euro 2012!

Nie ukrywam, że do dokonania tych wyliczeń nakłonili mnie moi studenci, którzy zobrazowali potencjał gospodarczy naszej niewielkiej uczelni i oddalonego od niej tylko o 2 km Stadionu Narodowego; oczywiście w kontekście rozgrywek Euro 2012. Zastosowałem przyjęty przez nich model obliczeń.

Na przygotowanie Euro 2012 wydano w Polsce 19,8 mld euro (na Ukrainie 10,4 mld euro). Trudno to nawet zestawić z kosztami promocji polskich uczelni za granicą, bo te zamykają się w kilku milionach złotych. Pocieszające jest jedynie to, że podobne wyliczenie jak moi studenci przeprowadzili zapewne doradcy prof. Barbary Kudryckiej, minister nauki i szkolnictwa wyższego, która przed dwoma miesiącami uruchomiła program promocyjny polskich uczelni za granicą: „Ready Study Go Poland!".

Jako kibic cieszę się z Euro 2012 i czekam z niecierpliwością na każdy mecz. Ale jako rektor jeszcze bardziej się cieszę, kiedy polska gospodarka może skonsumować ekonomiczny impuls obecności cudzoziemców na studiach w naszym kraju. Potencjał jest naprawdę duży, a koszty niewielkie. Wykształcony w naszym kraju Peruwiańczyk, Francuz, Chińczyk czy Ukrainiec może się okazać nawet lepszym ambasadorem Polski po powrocie do własnego kraju niż na krótko odwiedzający nas kibic piłkarski.

Witold T. Bielecki, Rektor Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie

Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Opinie Ekonomiczne
Żeby się chciało pracować, tak jak się nie chce
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Jak przekuć polskie innowacje na pieniądze
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Leszek Pacholski: Interesy ludzi nauki nie uwzględniają potrzeb polskiej gospodarki
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne