Dawno już nie mieliśmy w tak krótkim czasie wydarzeń tak istotnych dla wzmocnienia wizerunku Polski w świecie – nie dość, że o nas mówią, to jeszcze mówią dobrze. Jest też szansa, że echa pochwał będą pobrzmiewały dłużej. Raporty firm doradczych z globalnej Wielkiej Czwórki, do której należy Ernst & Young, powracają przy okazji różnych konferencji i podsumowań, więc jest szansa, że o naszej atrakcyjności dowiedzą się kolejni inwestorzy. Jednak ciesząc się z sukcesów, warto się zastanowić, jak utrzymać ich efekty na dłużej.
Akurat dwa kluczowe wymienione w raporcie atuty Polski są ostatnio przedmiotem mało optymistycznych dyskusji. Niewielki przyrost naturalny w połączeniu z emigracją młodych ludzi może sprawić, że przestaniemy być „dużym, chłonnym rynkiem". Z kolei problemy szkolnictwa sprawią, że nowym pokoleniom Polaków trudno będzie stać się tą „profesjonalną kadrą", którą tak cenią inwestorzy, zwłaszcza gdy mają ją za połowę stawek zachodnich. Wtedy nie wystarczą granty i zwolnienia podatkowe, by przyciągnąć do nas zagraniczne firmy.
Ale dobrych kadr i dużego, zamożnego rynku wewnętrznego potrzebują też krajowe firmy. I one, i część ekonomistów coraz częściej też sugerują, by dziś, gdy dorobiliśmy się już rodzimego kapitału i know-how, przyjrzeć się finansowemu wsparciu dla zagranicznych inwestycji. Może zamiast milionów grantów dla mało skomplikowanej produkcji i usług lepiej skupić się na przyciąganiu naprawdę innowacyjnych projektów?