Wedle szacunków specjalistów w ciągu kilku lat zaabonowanych zostanie jeszcze 1,5 mln łączy. Co więc z 5,5 mln pozostałych gospodarstw domowych w Polsce?
Rzeczywistość wygląda lepiej, niż to wynika suchych statystyk. Chociażby dlatego, że pośród tych 5,5 mln gospodarstw sporo będzie mogło korzystać z dostępu bezprzewodowego: w sieciach radiowych, a może i satelitarnych. Poza tym część Polaków dostępu po prostu nie chce.
Problem jednak jest i będzie. Pewna – trudna dzisiaj do ustalenia – liczba Polaków nie uzyska (lepszej jakości) dostępu stacjonarnego albo w ogóle żadnego. Powód jest prosty: w Polsce zbyt wolno przybywa nowoczesnych, stacjonarnych sieci telekomunikacyjnych.
Operatorom – z różnych powodów – rzadko opłaca się je budować na czysto komercyjnych zasadach. Potrzebne są dotacje. Dzięki unijnemu dofinansowaniu dzisiaj sieci budują mali operatorzy, ale oni działają na lokalną skalę.
Ruszają duże wojewódzkie projekty, ale ich celem, co do zasady, nie jest doprowadzenie Internetu bezpośrednio do abonenta. O udział w unijnych środkach dopominają się także duże telekomy, które mogą realizować efektywnie inwestycje na szerokich obszarach. Bardziej wierzę w skuteczność działań małych i dużych komercyjnych operatorów niż samorządów czy rządu. Wystarczy, że ci ostatni nie będą przeszkadzać, usuną bariery formalno-prawne i dofinansują nierentowne inwestycje.