Główną inspiracją dla utworzenia strefy euro nie była teoria optymalnych obszarów walutowych. Była nią pełna wojen historia Europy, której skutkiem było dążenie do zwiększenia politycznej integracji państw Starego Kontynentu.
Utworzenie unii walutowej miało łączyć Europejczyków wokół jej niezakłóconego funkcjonowania. Dlatego po upadku muru berlińskiego Francja zgodziła się na zjednoczenie Niemiec, ale pod warunkiem że Niemcy zgodzą się na szybkie utworzenie unii walutowej. Efektem tego był, jak pamiętamy, traktat z Maastricht, podpisany już w 1991 r. Nie udało się jednak zacieśnić unii politycznej w stopniu, który wystarczyłby dla utworzenia instytucji zapewniających niezakłócone funkcjonowanie przyszłej unii walutowej. Przede wszystkim nie stworzono budżetu federalnego, który udzielałby pomocy potrzebującym jej krajom.
Polska nie ma powodu, by spieszyć się z wejściem do strefy euro ze względu na to, że jeszcze długo będzie nam potrzebna autonomia polityki pieniężnej
W okresie tworzenia strefy euro zdawano sobie sprawę z jej strukturalnych słabości. Liczono jednak na to, że jeśli pojawią się trudności, to potrzeba ich pokonania zjednoczy Europejczyków wokół konieczności dokończenia procesu tworzenia instytucji, które będą potrzebne zintegrowanej gospodarczo Europie. Dzisiaj wiemy, że trudności – w postaci kryzysu strefy euro – okazały się tak duże, że nie tylko łączą, ale niestety także dzielą Europejczyków.
Powtórka z kryzysu
Jak nieomal na co dzień o tym słyszymy, głównym bieżącym problemem, z którym zmaga się strefa euro, jest niekorzystne sprzężenie zwrotne pomiędzy kryzysem bankowym i fiskalnym. Źródłem kryzysu są obawy, że część krajów strefy euro nie zdoła na tyle szybko poprawić sytuacji w swych finansach publicznych, by zniwelowało to obawy o długoterminową wypłacalność ich rządów. Obawy te powodują, że od ponad dwóch lat powracają okresowe spadki cen obligacji skarbowych krajów południowej części strefy euro i wzrosty ich oprocentowania. Stratne są w takich okresach i rządy, i banki. Banki ponoszą straty bilansowe, co uszczupla ich kapitały i zdolność do udzielania kredytów. Rządom rosną koszty obsługi długu, co sprawia, że obawy o ich wypłacalność stają się samosprawdzającą się przepowiednią. Rządy trzech krajów utraciły już dostęp do finansowania z rynków finansowych, ponieważ Europa nie zdołała (przynajmniej dwóm z nich) udzielić pomocy w sposób dostatecznie skuteczny.