??Wybory prezydenckie w USA przyciągają coraz większą uwagę. Mam wrażenie, że dyskusja, kto jest lepszy, toczy się na całym świecie, również w Polsce – w domach, przy obiadach, przy piwie, w mediach. Temat jest na tyle odległy, że mniejsze jest ryzyko kłótni niż przy dyskusjach krajowych, a jednocześnie spór toczy się w pewnym sensie o ważne sprawy, przynajmniej w sferze symbolicznej.
Wielu publicystów stara się opisać obie strony, robiąc to w taki sposób, że wiadomo, kto im jest bliższy. Ja nie będę owijał w bawełnę. Mitt Romney oferuje Amerykanom i światu wiele ciekawych idei i pomysłów. Proste regulacje, prosty system podatkowy, ograniczenie wpływów politycznych różnych biznesowych grup interesu. Ale bliższy mi jest Obama, z trzech powodów.
Po pierwsze, myślę, że wyzwaniem współczesnych gospodarek nie jest drastyczne ograniczenie roli państwa, ale umiarkowany program odchudzający i przekierowanie wydatków publicznych na produktywne cele. Republikanie oferując radykalizm fiskalny mijają się z tym wyzwaniem, Obama – nawet ze swoją nieudolnością – jest mi bliższy.
Po drugie, bliższe jest mi stanowisko, że pakiet stymulacyjny Obamy z 2009 r. uratował USA i wiele innych krajów przed gigantyczną recesją, niż opinia – reprezentowana przez republikanów – że były to pieniądze wyładowane w błoto i narzucające potężne koszty. Słusznie zarzuca się Obamie, że nie pokazał szczegółowo, jak wyjść z nadmiernego długu, ale Romney też tego nie uczynił.
Po trzecie wreszcie, radykalizm „Tea Party" – wpływowego środowiska republikanów – odpycha mnie znacznie bardziej niż radykalizm niektórych mniej wpływowych grup kręcących się wokół demokratów. Nie chodzi mi o kwestie światopoglądowe, w sprawie których się nie wypowiadam. „Tea Party" to środowisko egoizmu fiskalnego, wyrastającego nie ze szczytnych liberalnych idei zmniejszania roli państwa, ale ze zwykłej niechęci do ponoszenia kosztów usług publicznych w coraz bardziej różnorodnym społecznie kraju. Dobitnie przekonuje mnie o tym stanowisko „Tea Party" w sprawie imigracji. A że świat jest coraz bardziej różnorodny, coraz bardziej takich grup powinniśmy się obawiać.