Reklama

Morawski: Dlaczego Obama

Wybory prezydenckie w USA są na ostatniej prostej. Choć Mitt Romney ma bardzo wiele zalet, to bliższy mi jest Barack Obama

Publikacja: 08.09.2012 11:05

Morawski: Dlaczego Obama

Foto: ROL

??Wybory prezydenckie w USA przyciągają coraz większą uwagę. Mam wrażenie, że dyskusja, kto jest lepszy, toczy się na całym świecie, również w Polsce – w domach, przy obiadach, przy piwie, w mediach. Temat jest na tyle odległy, że mniejsze jest ryzyko kłótni niż przy dyskusjach krajowych, a jednocześnie spór toczy się w pewnym sensie o ważne sprawy, przynajmniej w sferze symbolicznej.

Wielu publicystów stara się opisać obie strony, robiąc to w taki sposób, że wiadomo, kto im jest bliższy. Ja nie będę owijał w bawełnę. Mitt Romney oferuje Amerykanom i światu wiele ciekawych idei i pomysłów. Proste regulacje, prosty system podatkowy, ograniczenie wpływów politycznych różnych biznesowych grup interesu. Ale bliższy mi jest Obama, z trzech powodów.

Po pierwsze, myślę, że wyzwaniem współczesnych gospodarek nie jest drastyczne ograniczenie roli państwa, ale umiarkowany program odchudzający i przekierowanie wydatków publicznych na produktywne cele. Republikanie oferując radykalizm fiskalny mijają się z tym wyzwaniem, Obama – nawet ze swoją nieudolnością – jest mi bliższy.

Po drugie, bliższe jest mi stanowisko, że pakiet stymulacyjny Obamy z 2009 r. uratował USA i wiele innych krajów przed gigantyczną recesją, niż opinia – reprezentowana przez republikanów – że były to pieniądze wyładowane w błoto i narzucające potężne koszty. Słusznie zarzuca się Obamie, że nie pokazał szczegółowo, jak wyjść z nadmiernego długu, ale Romney też tego nie uczynił.

Po trzecie wreszcie, radykalizm „Tea Party" – wpływowego środowiska republikanów – odpycha mnie znacznie bardziej niż radykalizm niektórych mniej wpływowych grup kręcących się wokół demokratów. Nie chodzi mi o kwestie światopoglądowe, w sprawie których się nie wypowiadam. „Tea Party" to środowisko egoizmu fiskalnego, wyrastającego nie ze szczytnych liberalnych idei zmniejszania roli państwa, ale ze zwykłej niechęci do ponoszenia kosztów usług publicznych w coraz bardziej różnorodnym społecznie kraju. Dobitnie przekonuje mnie o tym stanowisko „Tea Party" w sprawie imigracji. A że świat jest coraz bardziej różnorodny, coraz bardziej takich grup powinniśmy się obawiać.

Reklama
Reklama

Ignacy Morawski, główny ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości, publicysta

Opinie Ekonomiczne
Czy czterodniowy tydzień pracy jest dla nas dobry?
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Prawdziwi politycy, czyli jak się dorasta w MON
Opinie Ekonomiczne
Eksperci FOR: Orbanizacja gospodarki odpadami w Polsce
Opinie Ekonomiczne
Prof. Gorynia: Jaki będzie XI Kongres Ekonomistów Polskich?
Opinie Ekonomiczne
Pierwsza wiceprezes BGK: Nowy potencjał emisji obligacji
Reklama
Reklama