Dziś w krajach postkomunistycznych powracają tęsknoty do tej retoryki i rzeczywistości, którą ona kreowała. Słychać postulaty zmniejszania różnic dochodowych. Rządy reagują na te żądania.
W Chinach Narodowy Urząd Statystyczny z dumą zakomunikował, że w 2012 roku współczynnik nierówności dochodowej Giniego obniżył się do 0,474 z 0,491 w 2008 r. Stawia to Chiny niemal na równi ze Stanami Zjednoczonymi, gdzie w 2010 roku wyniósł on 0,469. Im niższy współczynnik, tym mniejsze różnice dochodowe i bardziej egalitarne społeczeństwo.
W chińskim Internecie zawrzało. Internauci prześcigali się w ironicznych komentarzach o umiejętności „masowania" danych do poziomu politycznego zamówienia. Znane są przecież informacje na temat bajecznych fortun i ostentacyjnej konsumpcji komunistycznej arystokracji i skorumpowanych biurokratów oraz sprzymierzonych z nimi przedsiębiorców korzystających z przewag konkurencyjnych opartych na sieci nieformalnych powiązań i na starannie zawiązanych oczach chińskiej Temidy. Tymczasem niezależne badania Uniwersytetu w Syczuanie wskazują, że współczynnik Giniego przekroczył już 0,6, a zaledwie siedem lat wcześniej (w 2005 r.) wynosił 0,425. Stawia to Chiny w gronie krajów o najwyższym poziomie nierówności, jak Afryka Południowa czy Brazylia. Jednak tempo pogłębiania się nierówności jest zjawiskiem wyjątkowym.
Dobrze jest zestawić te dane z niedawnym wspomnieniem zasad wykładanych w czerwonych książeczkach Mao i w Chinach epoki rewolucji kulturalnej. Trudno sobie wyobrazić, by niezwykle intensywna indoktrynacja nie pozostawiła żadnych śladów w świadomości społecznej. Przecież Chiny nadal są oficjal- nie krajem socjalistycznym.
W 2012 roku po raz pierwszy w nowoczesnej historii zasoby chińskiej siły roboczej się skurczyły. Zaczyna się zapowiadana tendencja spadkowa. Chiny przestają być rezerwuarem taniej siły roboczej i fabryką świata. Można spodziewać się napięć społecznych i narastającej presji na ukrócenie korupcji oraz na zmniejszanie różnic dochodowych, zwłaszcza jeśli wzrost ustabilizuje się poniżej 10 proc. W 2012 roku był on najniższy od 1999 r. i wyniósł 7,8 proc. Rządzący nie będą mogli ignorować tych presji. Dobitnie świadczy o tym eksplozja Internetu, w której widać aspiracje i nastroje młodego pokolenia. Chińskie przekleństwo: „obyś żył w ciekawych czasach", może się spełnić.