Poznań jest przykładem, na którym inne miasta już mogą się uczyć. Nie można zrobić copy/paste, bo każde uwarunkowania są inne, ale nie będzie też można powiedzieć, że nie mamy żadnego doświadczenia. Ważne, aby miasta mogły skorzystać na tej wiedzy, bo kończy się perspektywa unijnych funduszy na lata 2007–2013, w których przeznaczono olbrzymie kwoty na budowę instalacji, a nie znamy jeszcze zasad kolejnej perspektywy i nie wiemy, czy rząd będzie chciał na takie projekty przekazać pieniądze. Oficjalnie zainteresowanie inwestycjami na zasadzie takiej jak w Poznaniu wyraziły już Łódź i Gdańsk.
W Europie duże inwestycje komunalne też powstają w ramach PPP?
Tak, PPP jest elementem powszechnie stosowanym, bo projekt spalarni nie kończy się na budowie instalacji. Koszt inwestycji to jeden element, do tego jest jeszcze koszt jej eksploatacji przez 25 lat. Inne miasta, które będą teraz budować spalarnie, jak Kraków, Szczecin, Bydgoszcz z Toruniem, Konin i Białystok, poszły łatwiejszą drogą i ogłosiły przetarg na budowę instalacji. Inwestor prywatny zobowiązał się wybudować tę spalarnię i np. w Krakowie będzie to kosztować 700 mln zł. Wszystko dobrze, tylko pytanie, ile będzie to kosztowało mieszkańców, bo przecież to oni płacą za zagospodarowanie odpadów. Odpowiedź nie jest prosta, ponieważ te miasta nie mają doświadczenia w zarządzaniu takimi instalacjami, by stwierdzić, jakie będą koszty przez kolejne 25 lat. My mamy, bo zarządzamy 48 projektami w Europie. Wiemy, ile to faktycznie kosztuje. A w ramach PPP, partner publiczny przerzuca wszelkie ryzyko z tym związane na partnera prywatnego. Droga PPP była trudniejsza, ale Poznań ma bardziej komfortową sytuację. Wie, ile będzie kosztowała każda tona odpadów na bramie w perspektywie 25 letniej. To duży atut, który umożliwi miastu kształtowanie gospodarki odpadami, a także „podatku śmieciowego" z dużym spokojem.
No właśnie, z jednej strony mamy pustynię, jeśli chodzi o instalacje do przetwarzania odpadów – większość jest na etapie planów – a za odbiór śmieci musimy płacić kilkaset procent więcej niż dotąd. Po co te podwyżki, skoro odpady będą lądować na wysypiskach przez kolejne kilka lat, zanim powstanie infrastruktura?
To pytanie należy zadać radnym. Na pewno jest konieczność podniesienia stawek tam, gdzie już działają jakieś instalacje do przetwarzania odpadów. Stawki muszą też wzrosnąć z powodu konieczności recyklingu, bo system segregacji jest droższy; trzeba postawić więcej pojemników, więcej śmieciarek musi odbierać te odpady.
Czy sześć spalarni, które mają powstać w Polsce w najbliższych kilku latach, rozwiąże problem zapełnionych wysypisk?