Kolejne badania pokazują, że cena jest wciąż kluczowym kryterium zakupowym dla Polaków, mniej zamożnych od zachodnich sąsiadów. Na trend ten nakłada się ostatnio kryzysowe zaciskanie pasa.
Sytuację doskonale wykorzystują sieci dyskontowe, m.in. wspomniana już Biedronka. Ich ekspansja zaostrza konkurencję cenową w handlu. Wywołuje też olbrzymią presję na producentów, którzy toczą ze sobą bój o udziały w kurczącym się rynku. Dostawcy dóbr konsumpcyjnych nie są zresztą jedynymi. Przykładów branż toczących wyniszczającą walkę jest o wiele więcej, choćby telekomunikacyjna czy budowlana. Z najnowszego raportu Simon-Kucher & Partners wynika, że w ciągu ostatnich dwóch lat aż 93 proc. polskich firm odczuło wzrost presji na obniżanie cen ze strony klientów i kontrahentów. To najwyższy odsetek wśród ponad 20 krajów świata.
O tym, jak tragiczne mogą być skutki wojny cenowej, przekonały się już m.in. spółki budujące drogi. Często proponowały tak niskie ceny, że kontrakty były dla nich wręcz nierentowne. Dla części z nich zakończyło się to upadłością.
Aby przetrwać skutki presji cenowej, firmy mogą być zmuszone do obniżania jakości. To zła informacja nie tylko dla konsumentów w kraju, ale też zagrożenie dla naszego eksportu . O tym, że konkurenci z innych krajów tylko czekają na potknięcia Polski, przekonały się ostatnio firmy spożywcze.
Naciski na obniżanie cen przy jednoczesnym wzroście kosztów blokować mogą także rozwój naszych przedsiębiorstw. Tymczasem pod względem innowacyjności już teraz jesteśmy na szarym końcu Europy. W rankingu Komisji Europejskiej, Summary Innovation Index 2011, znaleźliśmy się na dalekim 23. miejscu.