Tłumaczył to tym, że lokal jest na warszawskiej Pradze. Jako mieszkaniec tej dzielnicy nie chciałem uwierzyć. Przecież studenci biorą wszystko. - No tak, ale studentom wynająć nie mogę – odparł taksówkarz, który zdążył się wcześniej pochwalić przeprowadzką do nowo wybudowanego domu. I bez cienia zażenowania wyjaśnił, że mieszkanie jest komunalne, a jak studenci będą robili zbyt dużo hałasu, to sąsiedzi mogą donieść, że je nielegalnie wynajmuje.
Muszę wyglądać na poczciwca, skoro kierowca postanowił wyznać mi swój nieczysty sekret. Choć pewnie żaden sekret to nie jest. Nie w Polsce, gdzie cwaniactwo uchodzi za dowód zapobiegliwości (uprzedzam zarzut niekonsekwencji: taksówkarz nie obawiałby się, że sąsiedzi napiętnują go za nieuczciwość, gdyby znalazł spokojnych, nienaprzykrzających się nikomu lokatorów).
Uprzedziłem taksówkarza, że gdyby zwierzył się bardziej porywczemu pasażerowi, to mógłby dostać w pysk. Bo wynajmując komunalne mieszkanie nie tylko żeruje na wszystkich podatnikach, włącznie ze mną, ale też pozbawia lokalu tych, którzy go naprawdę potrzebują.
- Rozumie pan, przecież przed te kilka lat za własne pieniądze to mieszkanie wyremontowałem, wymieniłem okna, piecyk gazowy. Teraz chciałbym te pieniądze odzyskać – odparł kierowca. Na pytanie, czy nie dość już zarobił na tym, że przez lata mieszkał półdarmo w mieszkaniu, które odziedziczył, a które jemu pewnie by się nie należało, odpowiedzi nie uzyskałem, bo kurs dobiegł końca.
Taksówkarz uosabia powszechne u nas przekonanie, że państwo może coś dać za darmo. Wciąż nie przyjęliśmy do wiadomości, że za nasze przywileje płacą inni, często będący w znacznie gorszej sytuacji materialnej. Trzymając się polityki mieszkaniowej: do kredytów hipotecznych dobrze sytuowanych, bezdzietnych małżeństw dokładają się wszyscy single, niezależnie od dochodów. Oraz wielodzietne małżeństwa, które nie załapały się na rządowe dopłaty, bo – dajmy na to - kupiły mieszkanie miesiąc wcześniej, albo nie miały zdolności kredytowej. I tak prawie każda szlachetna w intencjach próba wyrównania szans kreuje nowe nierówności.