Historia pewnego taksówkarza

Kierowca taksówki pożalił mi się niedawno, że ma problemy z wynajęciem mieszkania, choć tanio je oferuje

Publikacja: 20.03.2013 13:11

Tłumaczył to tym, że lokal jest na warszawskiej Pradze. Jako mieszkaniec tej dzielnicy nie chciałem uwierzyć. Przecież studenci biorą wszystko. - No tak, ale studentom wynająć nie mogę – odparł taksówkarz, który zdążył się wcześniej pochwalić przeprowadzką do nowo wybudowanego domu. I bez cienia zażenowania wyjaśnił, że mieszkanie jest komunalne, a jak studenci będą robili zbyt dużo hałasu, to sąsiedzi mogą donieść, że je nielegalnie wynajmuje.

Muszę wyglądać na poczciwca, skoro kierowca postanowił wyznać mi swój nieczysty sekret. Choć pewnie żaden sekret to nie jest. Nie w Polsce, gdzie cwaniactwo uchodzi za dowód zapobiegliwości (uprzedzam zarzut niekonsekwencji: taksówkarz nie obawiałby się, że sąsiedzi napiętnują go za nieuczciwość, gdyby znalazł spokojnych, nienaprzykrzających się nikomu lokatorów).

Uprzedziłem taksówkarza, że gdyby zwierzył się bardziej porywczemu pasażerowi, to mógłby dostać w pysk. Bo wynajmując komunalne mieszkanie nie tylko żeruje na wszystkich podatnikach, włącznie ze mną, ale też pozbawia lokalu tych, którzy go naprawdę potrzebują.

- Rozumie pan, przecież przed te kilka lat za własne pieniądze to mieszkanie wyremontowałem, wymieniłem okna, piecyk gazowy. Teraz chciałbym te pieniądze odzyskać – odparł kierowca. Na pytanie, czy nie dość już zarobił na tym, że przez lata mieszkał półdarmo w mieszkaniu, które odziedziczył, a które jemu pewnie by się nie należało, odpowiedzi nie uzyskałem, bo kurs dobiegł końca.

Taksówkarz uosabia powszechne u nas przekonanie, że państwo może coś dać za darmo. Wciąż nie przyjęliśmy do wiadomości, że za nasze przywileje płacą inni, często będący w znacznie gorszej sytuacji materialnej. Trzymając się polityki mieszkaniowej: do kredytów hipotecznych dobrze sytuowanych, bezdzietnych małżeństw dokładają się wszyscy single, niezależnie od dochodów. Oraz wielodzietne małżeństwa, które nie załapały się na rządowe dopłaty, bo – dajmy na to - kupiły mieszkanie miesiąc wcześniej, albo nie miały zdolności kredytowej. I tak prawie każda szlachetna w intencjach próba wyrównania szans kreuje nowe nierówności.

Tylko rozpowszechnioną ślepotą na tego typu zależności potrafię sobie wytłumaczyć np. to, że istnieją studenci, którzy popierają związki zawodowe zabiegające o usztywnienie prawa pracy, albo że broniący swoich przywilejów emerytalnych górnicy mogą bez protestów mieszkańców sparaliżować stolicę.

Obawiam się jednak, że w tej kwestii jeszcze długo nic się nie zmieni. Bo państwo jawi się Polakom jako bezosobowy, biurokratyczny twór, którego rolowanie nie tylko nie jest niemoralne, ale nawet jest powodem do dumy. I właśnie dlatego, wbrew stereotypom, pozbawieni wrażliwości społecznej są często ci, którzy opowiadają się za etatyzmem, a nie zwolennicy wolnego rynku. W gospodarce wolnorynkowej znacznie częściej stawalibyśmy twarzą w twarz z ludźmi, których kosztem się bogacimy. Gdy ich nie widzimy, znacznie łatwiej puścić moralne hamulce.

Tłumaczył to tym, że lokal jest na warszawskiej Pradze. Jako mieszkaniec tej dzielnicy nie chciałem uwierzyć. Przecież studenci biorą wszystko. - No tak, ale studentom wynająć nie mogę – odparł taksówkarz, który zdążył się wcześniej pochwalić przeprowadzką do nowo wybudowanego domu. I bez cienia zażenowania wyjaśnił, że mieszkanie jest komunalne, a jak studenci będą robili zbyt dużo hałasu, to sąsiedzi mogą donieść, że je nielegalnie wynajmuje.

Pozostało 85% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację