Wiadomo: w kryzysie dochody państwa spadają, a dobrego pomysłu jak je szybko zwiększyć nie ma. Nie ma też woli ograniczenia wydatków państwa, a coś zrobić trzeba, bo inaczej deficyt budżetowy i poziom zadłużenia wkrótce eksplodują.
Dwa lata temu doszło do pierwszego „skoku na kasę", czyli skierowania do ZUS części składki płynącej wcześniej do OFE, co częściowo zmniejszyło poziom dofinansowania tej instytucji przez państwo. Ale od tego czasu sytuacja gospodarcza Polski znacznie się pogorszyła, więc temat powrócił. Politycy rządzącej koalicji zapowiadają nowe reformy, zapewniając oczywiście, że chcą je przeprowadzić wyłącznie dla dobra przyszłych emerytów.
Od kilku miesięcy ekonomiści, analitycy i inwestorzy próbują bezskutecznie dowiedzieć się jakie dalsze plany ma rząd wobec OFE. I docierają do nich tylko strzępy pomysłów. Wydaje się, że od ostatniego piątku najwięcej informacji na ten temat ma agencja Moody's. Tak przynajmniej wynika z komentarza wicepremiera Jacka Rostowskiego, który utrzymuje, że miała ona okazje zapoznać się z „prawdziwą propozycją Ministerstwa Finansów". Miejmy nadzieję, że minister niezwłocznie przekaże te szczegóły także polskiej opinii publicznej.
Swoją drogą przypadek z opinią Moody's na temat reform systemu emerytalnego w Polsce powinien skłonić do zastanowienia nad pracą agencji ratingowych. Wprawdzie sugestia obniżenia oceny kredytowej naszego kraju nie była oficjalnym raportem, ale jeżeli do wydania tak kategorycznej opinii wystarcza informacja od dziennikarza, to stawia pod znakiem zapytania przydatność tych instytucji.