Ponury obraz uzupełniają zaś prognozy – też zresztą coraz gorsze, bo kolejne instytucje obniżają swoje szacunki. We wtorek zdecydował się na to Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który obciął tegoroczne prognozy wzrostu naszego PKB do 1,3 proc. z zakładanych wcześniej 1,75 proc.
Źle dzieje się w biznesie. Radzący sobie do tej pory dobrze producenci mebli narzekają, że załamanie popytu w kraju drastycznie pogorszy ich wyniki. Nie ratuje ich nawet sprzedaż zagraniczna, gdzie trafia znaczna część wytwarzanych nad Wisłą sof, stołów, czy krzeseł.
Eksport nie pomaga też sektorowi motoryzacyjnemu, gdzie kolejne dane o sprzedaży i produkcji wydają się gorsze od poprzednich. W środę dowiedzieliśmy się, że o niemal jedną piątą spadła w Polsce sprzedaż autobusów, których jesteśmy jednym z największych producentów w Europie. Jeszcze gorzej wygląda sprzedaż aut osobowych i dostawczych, a zupełnie dramatycznie – m.in. ze względu na pogodę w pierwszym kwartale – motocykli. Produkcja w całym roku, jak się powszechnie oczekuje, znowu będzie w branży słabsza, niż rok wcześniej.
To tylko dwa przykłady. Ale zła, i gorsza niż jeszcze rok temu, jest sytuacja w budownictwie, handlu, usługach, czy przemyśle, o czym świadczą m.in. dane o liczbie upadłości. Liczba bankructw w pierwszym kwartale znacznie przekroczyła 200 i była najwyższa w tym okresie od kilku lat.
W poprawie obrazu naszej gospodarki nie pomaga rząd. Kontrowersyjne zapowiedzi zmian (likwidacji?) OFE, z których - przynajmniej na razie - się wycofano, wywołały wśród inwestorów niepokój większy od wielu słabych odczytów gospodarczych danych.