Sporą konsternację wywołał ranking dotyczący bogactwa gospodarstw domowych w 15 krajach strefy euro. Z wyliczeń EBC wynika, że Niemcy są najbiedniejszym, obok Słowacji, narodem eurolandu, dwukrotnie biedniejszym niż wyciągający rękę po pomoc: Hiszpanie, Grecy i Cypryjczycy. Dla komentatorów niemieckich badanie to stało się koronnym dowodem, że Niemcy są bezlitośnie eksploatowani przez leni z Południa (pojawił się także niezbyt elegancki komentarz „Frankfurter Allgemaine Zeitung", że to dwie okrutne wojny tak zdewastowały ten piękny kraj, niszcząc jego majątek).
Zostawmy jednak na boku polityczne gierki. Zakładając poprawność wyliczeń, można znaleźć kilka psycho-społeczno-ekonomicznych wyjaśnień „niemieckiej nędzy". Wszyscy podkreślają mniejszą niż na południu Europy liczebność rodzin (rachunek per capita nie jest dla RFN tak niekorzystny). Sądzę, że można do tego dodać nawyki konsumenckie. Niemcy mają mniejszy majątek netto, bo są znacznie rzadziej niż południowcy właścicielami mieszkań; raczej wolą je wynajmować niż kupować. Zapewne jest to spowodowane większym zaufaniem do systemu gospodarczego. Skoro mieszkanie zawsze można było tanio wynająć, myślą Niemcy, to po co je kupować. Odmiennie zapewne sądzą mieszkańcy krajów właśnie wydobywających się z biedy. Ich życie nauczyło, że tylko to, co własne, jest pewne. Podobnie jest z kredytami. Niemieckie gospodarstwa są najbardziej zadłużone w Europie (co pomniejsza ich majątek netto). Kredyty te, skoro nie są wykorzystywane inwestycyjnie, muszą być przejadane. To także dowód na bardzo wysoki poziom przeświadczenia o trwałości niemieckiego dobrobytu. W sumie można powiedzieć, że stojąc przed nieco wydumaną alternatywą: być czy mieć, Niemcy zdecydowanie wybierają rozkoszne: być i korzystać z życia niż monotonne: odkładać na kupkę i mieć jak najwięcej.
Z rankingiem EBC w pewien sposób korespondują dwa polskie badania. Pierwsze to sondaż CBOS. Wynika z niego, że 45 proc. ankietowanych obawia się w przyszłości nędzy. Równocześnie aż 76 proc. badanych uważa swoje warunki materialne za co najmniej przeciętne (w tym 38 proc. za dobre).
Ocenę, że trzy czwarte Polaków ma się wcale nieźle, potwierdzają wyliczenia podane przez „Rzeczpospolitą". Zgodnie z nimi w ciągu roku nasze oszczędności wzrosły o 11 proc. (108 mld zł), osiągając poziom 1,08 bln zł. Co więcej, oszczędności ma już 72 proc. Polaków. Jest to najwyższy wskaźnik w krajach postkomunistycznych, ale też wyższy niż np. w Niemczech.
Okazuje się zatem, że Polacy nie są tak biedni, jak uważają. Jednak lęk przed niepewną przyszłością sprawia, że zachowują się tak jak biedacy. Niemcy nie są aż tak bardzo bogaci, jak się powszechnie sądzi. Ale przeświadczenie, że jutro nie będzie gorzej, sprawia, iż stają się jeszcze bogatsi.