Najpierw dowiedziałam się, że gdyby nie Otwarte Fundusze Emerytalne, to dług publiczny, według metodologii UE, na koniec 2012 r. wynosiłby 38,1 proc. PKB., a nie ponad 55 proc. No i wtedy właśnie pomyślałam o zgubnym wpływie nadmiaru cukru na wygląd. I zaczęłam się zastanawiać, czy w opracowaniu znajdą się dane o tym ile wynoszą zobowiązania emerytalne wynikające z tego, że jedno pokolenie wpłaca składki ubezpieczeniowe, a drugie (starsze) z tych pieniędzy dostaje świadczenia. Na początku tego roku było to 2,3 biliona złotych. Ten dług nie jest co prawda zmartwieniem tego rządu, bo nie jest wliczany do długu publicznego. Ale nie zmienia to faktu, że te pieniądze kiedyś trzeba będzie wypłacić jako emerytury dla tych, którzy teraz płacą składki. To ich problem, chyba, że zrezygnują (dobrowolnie) z emerytur. Pieniądze zapisane na subkontach w pierwszym filarze (czyli w ZUS) są zobowiązaniami.
Pieniądze wpłacane do OFE są aktywami, pracują (to prawda można w różnych latach albo stracić, albo zyskać), nie są automatycznie wydawane na bieżące świadczenia.
Ale właśnie dowiedziałam się, że w raporcie rządowym znajduje się kolejny fragment o tym jak źle (czyli drogo) powszechne towarzystwa emerytalne (zarządzający OFE) zarządzają pieniędzmi. Ministerstwa pracy i finansów obliczyły, iż pobrały 17 mld zł opłat od 1999 r. do końca 2012 r. Autorzy raportu, jak informuje "Rz", porównują koszty Funduszu Rezerwy Demograficznej, zarządzanego przez ZUS z OFE. I tak w w FRD koszty związane z zarządzaniem aktywami w latach 2000-2012 w relacji do aktywów wynosiły od 0,003 do 0,1 proc., gdy w OFE średnio było to nawet 0,41-0,6 proc.
I pomyślałam sobie, że tu autorzy raportu strzelili nie kulą w płot, a sobie w kostkę. To prawda FRD jest dobrze zarządzany, jest przez ostatnie lata wspomagany pieniędzmi z prywatyzacji. Ale co z tego wynika dla odłożonych tam pieniędzy? Nie za dużo. Bo niewiele mniej niż owe 17 mld zł, jakie zarobiły na naszych składkach w ciągu ostatnich lat rząd premiera Donalda Tuska zabrał z FRD na wypłatę obecnych świadczeń (16,5 mld zł). Czyli - by utrzymać się w rządowej narracji z raportu - o tyle zmniejszył nasze emerytury w przyszłości.
Mam wrażenie, że tak jak osoby uzależnione od słodyczy, mają problemy z przyznaniem się do słabości i nałogu, tak rząd stara się wymyślić coraz to nowe powody, by dostać się do pieniędzy zgromadzonych w OFE. Te potrzebne są teraz by zmniejszyć dług publiczny. Przecież gdyby budżet i finanse publiczne miały nadwyżkę, to problem OFE nie byłby tak wyrazisty.