Analitycy często zarzucają naszym władzom monetarnym, że nieumiejętnie komunikują się z rynkiem. Okazuje się, że za oceanem też mają z tym kłopoty. Pod koniec maja Ben Bernanke, szef Fed, dał wyraźny sygnał, że gospodarka ma się coraz lepiej, więc trzeba zacząć powoli myśleć o zakręceniu kurka z pieniędzmi. Pamiętamy, jak paniczną wyprzedaż wywołało to na rynkach. Boleśnie odczuł to i złoty, i polskie obligacje.
Od tamtej pory inwestorzy spijają z ust każde słowo Bena Bernanke, a on sam stał się w oczach rynku demiurgiem, który ma ogłosić koniec kryzysu. Okazuje się jednak, że w amerykańskich władzach monetarnych nie ma jedności, co do tego, że z łagodnej polityki pieniężnej już należy się wycofywać. Dlatego Bernanke wczoraj był już wyraźnie mniej stanowczy.
Śladami amerykańskiego kolegi poszedł ostatnio prezes naszego banku centralnego. Mimo znacznie gorszych prognoz dla gospodarki, ogłosił, że najgorsze mamy już za sobą, więc nie potrzebujemy, aby pieniądz był jeszcze tańszy. Tak stanowcze stwierdzenie to niespodzianka, zwłaszcza w naszym banku centralnym, który nie lubi jednoznaczności. Wygląda na to, że Belka, wiedząc już, że kolejnych obniżek stóp procentowych przeforsować się nie da, postanowił nieco zakląć rzeczywistość. W końcu kto, jak nie bankier centralny, ma prawo do tego, aby odtrąbić koniec kryzysu.
Pamiętam, jak w 2009 r. zagraniczna prasa rozpisywała się, że Polacy nie uwierzyli w kryzys, bo wciąż konsumują na potęgę. To wtedy rozpoczęła się propaganda „zielonej wyspy" i „suchej nogi". Teraz Polacy w kryzys uwierzyli aż zbyt mocno. Skoro kryzys to stan umysłu, to może rzeczywiście najwyższy czas, aby ktoś wyszedł i powiedział: hej, teraz już będzie tylko lepiej, więc ruszajcie na zakupy i inwestujcie!
Zostawmy psychologię. Mądrzy zarządzający, zamiast liczyć na poprawę nastrojów, starają się robić wszystko, aby z kryzysu kraj wyszedł z jak najmniejszym szwankiem. Szkoda, że polski rząd nie wykorzystał dekoniunktury, aby rozpocząć niepopularne politycznie reformy. Gospodarka pewnie w końcu odbije się od brzegu, ale problemy pozostaną te same.