Rz: Czy przekazanie dzieciom władzy w Kulczyk Investments (KI) oznacza gruntowną zmianę strategii firmy?
Jan Kulczyk:
Nie, a stopniowe włączanie moich dzieci w zarządzanie planowałem od dawna, bo od lat korzystam z ich wsparcia w kluczowych obszarach działania. W naszej rodzinie od pokoleń dzieci rozwijają to, co stworzyli rodzice. Dominika i Sebastian dorastali więc nie obok, ale razem z firmą. Nie wiąże się to ze zmianami własnościowymi. Nie zmienia się nasza strategia, struktura zarządzania ani styl działania. Chcemy być globalną firmą rodzinną rodem z Polski. Zmieni się natomiast prezes zarządu KI, którym od 1 stycznia 2014 roku będzie mój syn Sebastian, który de facto od 1 lipca już kieruje firmą. Nie mówimy o rewolucji, bo od dwóch lat jest członkiem zarządu odpowiedzialnym za globalne projekty surowcowe. Z kolei Dominika została powołana do rady nadzorczej, a docelowo będzie jej wiceprzewodniczącą. Liczę na jej doświadczenie i wiedzę z zakresu ochrony środowiska i odpowiedzialnego biznesu. Nie mam wątpliwości, że będziemy zgranym i skutecznym zespołem z rolą rozpisaną także dla mnie, bo przecież nie wybieram się na emeryturę. W dalszym ciągu będę się zajmować strategią rozwoju.
Czy profil firmy może się zmienić?
Nie, jak już wspomniałem, sektory, w których działamy, są na tyle atrakcyjne i perspektywiczne, że nie widzę potrzeby żadnych korekt. Zbudowaliśmy odpowiednie struktury zarządcze, kompetencje, mamy najlepszych ludzi w branży i partnerów. Będziemy natomiast jeszcze reorganizować i konsolidować niektóre aktywa. Na pierwszy ogień idzie energetyka.