Niderlandzki Gasunie to nie jeden z wielu klientów Gazpromu. To klient szczególny. Jako jedyny ma porównywalną z rosyjską sieć magistrali gazowych i od początku inwestuje w gazpromowskie projekty.
Niedawno Rosjanie zatrudnili na ciepłej, bogatej posadzie doradcy prezesa, byłego szefa Gasunie. To symboliczny akt wdzięczności dla Holendra, który wspierał projekt gazociągu South Steram tak mocno, że Gasunie stało się jego udziałowcem.
I w takiej sielankowej atmosferze, nagle wybucha bomba. Holendrom nie podoba się jakość rosyjskiego gazu, który kupują od lat i na który mają umowę do lat trzydziestych naszego wieku. Chodzi o tlen, którego ma być w gazie rosyjskim za dużo. A ponieważ jest za dużo, to rdza zżera szybciej urządzenia przesyłowe i magazyny podziemne. A to jest już sytuacja zagrażająca bezpieczeństwu.
Część specjalistów komentując te rewelacje twierdzi, że zarzutów, co do jakości rosyjskiego paliwa jest więcej. Inni tłumaczą, że to pretekst, którym sprytni Holendrzy chcą wymusić na Rosjanach niższą cenę.
Ten drugi powód wydaje się jednak mało prawdopodobny. Nikt nie rzuca poważnych oskarżeń w sprawie tak delikatnej jak jakość paliwa, tylko po to, by wymusić na dobrym partnerze niższą cenę. Coś tu musi być na rzeczy, bo sam Gazprom przyznaje, że zawartość tlenu w gazie odpowiada normom rosyjskim (tzw. system GOST). A te, jak wiadomo, mają się nijak do obowiązujących w Unii.