Argumenty za podwyżką minimalnej stawki godzinowej są poważne. Dziennik Gazeta Prawna pisząc na portalu forsal.pl o postulatach związkowych dał tytuł: „Wynagrodzenia w Polsce są porównywalne z płacą w Ameryce Południowej". Mianowicie z obliczeń nowojorskiej ConvergEx Group wynika, że płaca minimalna wynosi w Polsce 2,83 dol. za godzinę, w Argentynie 3,79 a w Brazylii 1,98 dolara za godzinę. Portal gazeta pl. daje „podkręcony" tytuł : „ Zarabiamy mniej niż w Ameryce Południowej".
Oczywiście nie zarabiamy mniej niż w Ameryce Południowej. Wystarczy sprawdzić inne kraje. Argentyna z wyższą płacą minimalną niż w Polsce jest wyjątkiem na kontynencie. Ciekawe, że w Wikipedii można znaleźć identyczne dane jak podaje ConvergEx Group – ciekawe kto od kogo ściągnął. Amerykanie dołożyli wszakże wartość dodaną. Porównali, ile czasu trzeba pracować, zarabiając według stawki minimalnej, na jednego Big Maca, który jest symboliczną miarą siły nabywczej. Ani jeden ani drugi polski portal o tym nie wspomniał, bo nie pasowało to do tezy. Otóż w Polsce 0,9 godziny, w Argentynie 1,2 godziny, a w Brazylii 2,9 godziny. Czyli reasumując: nie niższe, lecz wyższe niż w Ameryce Południ owej. Reszta się zgadza.
Zgadza się też, że pomysły związków zawodowych nijak się nie mają do tego, co potrzebne do rozwoju. Przeczytałem niedawno ciekawy artykuł prof. Steve'a H. Hanke z Uniwersytetu w Baltimore na temat Singapuru, który nie tylko jest jednym z najzamożniejszych państw świata, ale i znajduje się w pierwszej dziesiątce wszystkich rankingów konkurencyjności , innowacyjności, kreatywności etc. oraz jest aktualnym i ubiegłorocznym liderem klasyfikacji Doing Business. Otóż jak pisze Hanke, w 1965 roku, kiedy Singapur uzyskał niepodległość, jego poziom rozwoju był mniej więcej taki jak Kosowa i Angoli dziś. Miał jednak lidera – pisze Hanke - Lee Kuan Yew, który wiedział dokładnie jak zmodernizować kraj. Po pierwsze: mocny pieniądz. System currency board zapewnił stabilne ceny i wolną wymianę walut po stałym kursie. Po drugie Lee Kuan Yew odmówił akceptowania jakiejkolwiek pomocy zagranicznej. Tabliczki „żadnej pomocy zagranicznej" nadal wiszą w urzędach w Singapurze – twierdzi Hanke. Trzecia cecha – nasze firmy mają grać w pierwszej lidze światowej. W jaki sposób to osiągnąć? Za pomocą niskich podatków i bardzo ograniczonych regulacji wspartych kompletnie otwartym handlem. I wreszcie czwarta cecha: bezpieczeństwo osobiste, porządek publiczny i ochrona własności prywatnej. Temu wszystkiemu miało służyć zatrudnianie najlepszych urzędników cywilnych i ich wysokie opłacanie. Minister finansów zarabia dziś ponad milion dolarów rocznie.
Warto zwrócić uwagę, że Polska nie dysponuje żadną z tych strategicznych cech. Złoty nie jest stabilny (w ciągu ostatnich 10 lat wahał się od 3,2 do 4,8 zł za euro), z pomocy zagranicznej korzystamy na potęgę, podatki można w najlepszym przypadku określić jako średnio-wysokie, a nie niskie, regulacje są rozdęte do nieprzytomności, a co do przestrzegania porządku publicznego, a przede wszystkim prawa własności, pogląd mamy jasny i odzwierciedlony w Doing Business pozycją w okolicach 50 miejsca na świecie. Oczywiście, zamiast stosować zasady Lee Kuan Yew, można podwyższać płacę minimalną i skracać tydzień pracy.
Aha, zapomniałem, w Singapurze nie ma płacy minimalnej.